- Czy skoptofilie można wyleczyć?
- Tak.
- Szybko?
- O tak. Wystarczą dwa lata
psychoanalizy, trzy razy w tygodniu i choroba znika bez śladu”. Ta odpowiedź, którą lekarz udziela Markowi przekreśla
w jego życiu wszystko. Odbiera mu nadzieję na upragniony powrót do zwyczajnej
egzystencji w społeczeństwie. Nie pozostaje mu nic innego jak poświęcić się, by
dokończyć rozpoczęte dzieło…
Mark to osoba skrajnie
pogrążona w skoptofili. Nieustannie filmuje i bez przerwy ogląda efekty swojej
pracy. Całe swoje życie postrzega przez pryzmat filmu. Po powrocie z romantycznej
kolacji pocałowany przez kobietę stoi oniemiały. Z błogą miną przystawia do ust
obiektyw w groteskowej próbie „uchwycenia” ulotnego pocałunku. Nic dla niego nie
istnieje, nic nie jest ważne dopóki nie pozostanie uwiecznione na taśmie jego podręcznej
kamery. Paradoksalnie, reszta społeczeństwa wcale nie znajduje się tak daleko
od bohatera. Większość z nich nosi głęboko zaszczepionego w sobie bakcyla
podglądactwa. Ma go starszy pan kupujący sprośne obrazki spod lady, modelka do
owych obrazków pozująca, podrzędna aktorka będąca w stanie oddać wszystko za
przysłowiową minutę sławy, a nawet niewinna dziewczyna żyjącą w sąsiedztwie i nie
mogąca oprzeć się przemożnemu pragnieniu zagłębienia się w tajemniczych
(fascynujących) filmach kręconych przez bohatera.
Jedyną osobą, która
jest w stanie „dostrzec” rosnące niebezpieczeństwo ze strony Marka jest niepełnosprawna
matka jego ukochanej. Sama jest wyrzutkiem, alkoholiczką, osobą wyrzuconą na
margines społeczeństwa. Z powodu problemów zdrowotnych traktowana jest przez
innych z pobłażliwą obojętnością. Jednak to ten mankament zdrowotny właśnie pozwala
jej lepiej zobaczyć, to, co słabo dostrzegalne, a tym mankamentem jest ślepota.
Zmuszona zaufać innym zmysłom niż wzrok, nie daje się zaślepić obezwładniającym
ogół „obrazom”.
Główny bohater natomiast,
pomimo iż wydaje się osobą najbardziej „skażoną” podglądactwem jest równocześnie
tego najbardziej świadom. On nie ma złudzeń, bo zna genezę swojej choroby. Wie,
że naleciałości z dzieciństwa najtrudniej przezwyciężyć (czego potwierdzeniem jest
przytoczona rozmowa z lekarzem). Owa mania podglądactwa bez zapamiętania pcha
go naprzód, czyniąc jego żywot nie do wytrzymania. Swoimi działaniami rzuca
światu wyzwanie. Chce być złapany, ale nikt nie potrafi dostrzec oczywistej prawdy.
Nie pasuje do wizerunku osoby, którą jest w rzeczywistości (zimny morderca), dlatego
nie jest przez innych nawet zauważany. Z tego powodu zakończyć to musi w inny
sposób. Otwartym pytaniem pozostaje natomiast co z innymi bohaterami? Mark wie
dlaczego i jak postępuje, w jego życiorysie tkwi widoczna, a dla widzów jasna,
przyczyna. Ale jakie usprawiedliwienie postępującego podglądactwa mają inni bohaterowie?
Czy takowe usprawiedliwienie w ogóle istnieje? Czy może jest to powszechna
„choroba” współczesnego człowieka, który musi „oglądać”, by móc patrzeć?
Film Peeping Tom (reż. Michael Powell), pomimo
pięciu dekad jakie dzielą nas od jego powstania, robi nadal wielkie wrażenie, szczególnie
w warstwie fabularnej. Razić może trochę zbytnia wiara w potęgę psychoanalizy,
ale sama problematyka jest aktualna nawet dzisiaj. Michael Powell to reżyser (w
tym wypadku i scenarzysta), którego zna się przeważnie z dokonań filmowych
realizowanych wspólnie z Emericem Pressburger. Ciężko z tej współpracy
jednoznacznie wywnioskować, który z nich był tym „pierwszym”. Peeping Tom jest potwierdzeniem, że
Powell był twórcą bardzo świadomym, samodzielnie radzącym sobie z rzemiosłem
filmowym. Szczerze ubolewam, że nie pozostawił po sobie więcej dzieł pokroju Peeping Toma.
Komentarze
Prześlij komentarz