Krytyka zasad kodeksu bushido w filmach twórców jidai-geki lat 60. XX wieku – Kihachi Okamoto (1)


Postać ronina ze Straży przybocznej wykreowana przez Toshiro Mifune w filmach Akiry Kurosawy zdobyła tak dużą popularność, że na przestrzeni kolejnych lat pojawiała się na ekranach jeszcze kilkakrotnie. Jednym z bardziej udanych obrazów wykorzystujących wizerunek tego bohatera zrealizował Kihachi Okamoto (1923-2005). W filmie Zatoichi i Yojimbo (Zatoichi to Yojinbo, 1970) dochodzi do tytułowego spotkania dwóch ikon ówczesnego kina samurajskiego.


Zatoichi to niewidomy wędrowny masażysta przemierzający Japonię i pomagający napotkanym ludziom. Jego cechą charakterystyczną (poza ślepotą i uprawianą profesją) były silnie wyostrzone zmysły oraz niezwykłe umiejętności posługiwania się, ukrytą w lasce niewidomego, kataną. Popularność bohater zawdzięcza (podobnie jak w przypadku postaci Yojimbo) zapadającej w pamięć kreacji aktorskiej, tutaj Shintaro Katsu. Opowieść o niewidomym masażyście zamyka się w kilkudziesięciu filmach kinowych i w przeszło stu odcinkach powstałego w połowie lat 70. serialu telewizyjnego. Nie wspominając o wszystkich współczesnych remake’ach (z najgłośniejszym w reż. Takeshi Kitano na czele) oraz licznych nawiązaniach. Kihachi Okamoto w swoim obrazie dokonuje zestawienia dwóch odmiennych postaw życiowych. Z jednej strony mamy dobrodusznego, trochę gapowatego (przez co wprowadzającego do filmu element komiczny) niepełnosprawnego bohatera, który pomaga ludziom bezinteresownie, bo, jak mówią inne postacie w filmie, "taki już jest". Na przeciwległym biegunie plasuje się cyniczny, przebiegły i nie stroniący od przemocy "upadły" samuraj Sassa. W kwestii etosu samurajskiego twórcy działania tytułowego Yojimbo (bo Zatoichi do klasy bushi nie należy) dalece przejaskrawiają. Zarobione pieniądze nie są już tylko skutkiem zaangażowania i samodzielnego kreowania intryg, jak to miało miejsce w Straży przybocznej i Sanjuro – samuraju znikąd Kurosawy, a stanowią cel sam w sobie. Bohater otwarcie poszukuje ukrytego złota. Materializm i pogoń za pieniądzem osiąga w jego postępowaniu poziom maksymalny.


Swoiste novum w charakterze postaci, Okamoto wprowadza pod koniec obrazu, gdzie okazuje się, iż bohater jest tak naprawdę działającym na zlecenie szpiegiem. Nie tylko zatem materializm, również zatajanie informacji, a wręcz kłamstwo czyli sprzeniewierzenie się  słowu bushi, które powinno być silniejsze niżeli ustna (czy pisemna) przysięga . Jednak wprowadzenie szpiegostwa przez reżysera jest innowacją, ale tylko w obrębie tej postaci. Sam Okamoto bardzo często już w swoich wcześniejszych, najlepszych obrazach jidai-geki, podejmował problematykę konspiratorskich knowań. Uznać to można nawet za jeden z jego filmowych znaków rozpoznawczych. Do najciekawszych filmów tego reżysera, tworzonych w latach 60. należą: Samuraj (Samurai, 1965), Miecz zagłady (Dai-bosatsu toge, 1966), Zabić! (Kiru, 1968) oraz Czerwony Lew (Akage, 1969). Do tej listy dopisać można wspomniany wyżej Zatoichi i Yojimbo.


Pierwszy z nich rozpoczyna swoistą szarżę reżysera przez różnorodny koloryt postaci i zdarzeń historycznych u progu przemian, które dokonały się podczas słynnej Restauracji Meji. W Samuraju opowiedziane są losy Tsuruchiyo Niiro (Toshiro Mifune), który zrodzony ze związku kurtyzany i wysoko postawionego w hierarchii daimyo rodu Tokugawa, nie zna tożsamości swojego ojca. Ta niewiedza stanie się podstawą do ostatecznego upadku bohatera. Wychowany przez krewnych w zgodzie z duchem samurajskiego kodeksu bushido chciałby móc czerpać z dobrodziejstw swojego urodzenia. Sztywne konwenanse klasowe niszczą jego wyobrażenie na temat wymarzonych możliwości przyszłego życia. Nieznane pochodzenie ojca bohatera posłuży za podstawę do odmowy w sprawie upragnionego małżeństwa, przez co wpojone w młodości przeświadczenie o zasadności hołdowania rycerskim ideałom postępowania, rozbije się o ścianę brutalnej rzeczywistości. Zrozpaczony bohater odwraca się od całej dotychczasowej egzystencji pogrążając się w pijaństwie i rozbojach. Awanturniczy styl życia ma mu, w jego mniemaniu, zapewnić awans społeczny. Chciałby wykazać się determinizmem, odwagą oraz mistrzowskimi umiejętnościami w posługiwaniu się kataną, tak by tylko te cechy (a nie urodzenie) utorowały mu drogę do upragnionej służby dla suwerena. W tym czasie właśnie jego losy krzyżują się z grupą spiskowców planujących zamach stanu.  Niiro widzi w tym doskonałą okazję do osiągnięcia własnego celu. Bohater i jego postawa skonfrontowane zostają z inną postacią, jego przyjacielem Einosuke Kuriharą (Keiju Kobayashi). On również należy do spisku, jednak jest to skrajnie różna osobowość. Po pierwsze, jest samurajem na służbie u suwerena, ponadto posiada kochającą rodzinę, z którą wiedzie spokojny żywot. Powodem, dla którego Kurichara pragnie zmian w Japonii jest wiedza, otwartość oraz zdanie sobie sprawy z nieuniknionej ekspansji państw z Zachodu. Uważa, że nie powinno się z tym walczyć, tylko dobrze na to przygotować. W odróżnieniu od głównego bohatera nie myśli wyłącznie o sobie, a o przyszłości całego społeczeństwa japońskiego. Dla Niiro z kolei, polityka nie ma żadnego znaczenia. Apogeum jego upadku jako człowieka (jako samuraja również) osiągnięte zostaje, gdy zgadza się na wykonanie egzekucji na swoim przyjacielu Kuriharze z powodu jego rzekomej zdrady. Spiskowcy stawiają bohaterowi ultimatum: albo wykona wyrok, albo zostanie wykluczony z grupy, a tym samym pozbawiony szansy podjęcia próby stania się tak bardzo upragnionym członkiem klasy rządzącej. Ważne jest, że bohater definiuje istotę bycia samurajem jako podległość suwerenowi, a poprzez to możliwość otrzymywania należnej stanowisku pensji. Doświadczenia młodości nauczyły go, że tylko pozycja i tytuł, a nie postępowanie według zasad, są poważane, w rzeczywistości, w której egzystuje. Paradoksalnie jednak im bardziej podąża za upragnionym celem, tym bardziej oddala się od właściwej "drogi wojownika", którą winien przecież jako samurai podążać. 


Jego życie jest szaleńczo opętane tym dążeniem. Każdy aspekt własnej egzystencji wiąże ze swoim przedsięwzięciem (gdy prosi Okiku [Michiyo Aratama], by została jego żoną, to sam określa, że nie wcześniej zanim osiągnie dochód 300/400 koku) nie będąc w stanie wyobrazić dla siebie żadnego innego miejsca w społeczeństwie (z kolei gdy bohaterka prosi, by porzucił swoje marzenia o zostaniu samurajem i zajął się  wspólnie z nią prowadzeniem gospody, kategorycznie odmawia nie próbując nawet wziąć tego pod rozwagę). Żadna siła nie jest w stanie przeszkodzić bohaterowi w jego szaleńczej misji. Otchłań wciąga bohatera, ukoronowaniem czego jest udany zamach stanu, który - jak się okazuje - był również zamachem na życie jego własnego nieznanego mu ojca. Odcinając i zatykając na miecz głowę swojego rodziciela, bohater symbolicznie morduje siebie, swoje wydumane marzenia na temat bycia takim samurajem, dla którego we współczesnym społeczeństwie nie ma miejsca (o czym mówi podczas napaści jego ojciec). Reżyser w ten sposób wyraźnie zarysowuje swoje poglądy na temat rządów bushi. Cała klasa wojowników jest zdeprawowana, a pojedyncze honorowe jednostki jak Einosuke Kurihara skazane są z góry na zgubę właśnie przez to, że jako nieliczne zaszczute zostają przez "zepsuty" ogół.


Kolejny film reżysera kontynuuje niejako historię Tsuruchiyo Niiro i robi to na dwa sposoby. Po pierwsze, początkiem akcji Miecza zagłady jest zakończenie Samuraja. Zaraz po napisach początkowych na ekranie pojawia się informacja: "Wiosną 1860 roku przy bramie Sakurada w wyniku dokonanego zamachu zginął główny minister szogunatu Naosuke Ii". Ramy ciągłości historycznej są zachowane. Drugim czynnikiem spajającym obydwa obrazy jest postać głównego bohatera. Ryunosuke Tsukue (wyśmienicie zagrany przez Tatsuya Nakadai), to doprowadzona do ekstremum wersja Niiro. O ile jednak w Samuraju celem bohatera był awans społeczny, tak w Mieczu zagłady jest już abstrakcyjne (bo istniejące w głowie bohatera) mistrzostwo w zakresie posługiwania się samurajskim mieczem. Owładnięty osobistą manią Ryunosuke nie liczy się z niczym (i nikim) w dążeniu do wyznaczonego przez siebie celu. Należy do klasy wojowników, lecz rezygnuje z ich honorowej "drogi", wyznając tylko ścieżkę miecza. "Na tym świecie polegam jedynie na swoim mieczu. Gdy walczę nie mam rodziny" - oznajmia bohater. Z jednej strony, jak pisał Tokugawa Ieyasu – pierwszy szogun rodu Tokugawa: "Miecz jest duszą samuraja, jeżeli kto o nim zapomni lub go utraci, nie będzie mu to wybaczone", z drugiej jednak, trzeba bardzo uważać, bo "w mieczu zaklęta jest dusza. Kto studiuje walkę mieczem sięga w głąb duszy. Złe serce prowadzi nikczemny miecz" tłumaczy jeden z bohaterów filmu, nauczyciel walki na miecze Toranosuke Shimada  (Toshiro Mifune). 


Dając się zaślepić własnemu orężowi Ryunosuke tratuje wszelkie zasady, tak samurajskie, jak i te ogólnoludzkie. Niemoralny pochód bohatera rozpoczyna się już w pierwszej scenie, w której to dokonuje aktu nieuzasadnionej przemocy (mordu) na starym pielgrzymie (jest niczym niszczycielska siła losu, odpowiadająca na modlitwy, które starzec wznosi o uwolnienie go z konieczności życia na tym świecie jako ciężaru dla własnej wnuczki). Brak jakichkolwiek odruchów humanitaryzmu widoczny jest również, gdy Ryunosuke lekceważy prośbę o przegranie zaplanowanej walki na miecze. Sama odmowa wykroczeniem przeciw jakimkolwiek zasadom nie jest. Wykorzystanie natomiast nadarzającej się w związku z tym okazji do zhańbienia cnoty żony swojego przeciwnika (obiecując w zamian poddanie walki, czego jednak nigdy uczynić nie miał zamiaru), uderza silnie w honor wojownika. Postać Ryunosuke Tsukue jest skrajnym przykładem już nie samuraja, lecz demona całkowicie opętanego przez własne dążenia, które zupełnie lekceważą drugiego człowieka. Nic go nie interesuje, nic nie może go zrazić czy przestraszyć i do niczego nie ma szacunku, poza mieczem. Jego zimna twarz bez wyrazu dopiero wtedy nabiera odcienia przerażenia, gdy dostrzega niepohamowaną siłę, "dobrego miecza" Toranosuke Shimady. Ten moment załamania bohatera doprowadzi go do krawędzi, znad której już nie będzie odwrotu. Kunszt w posługiwaniu się mieczem oraz słowa, które wypowiada Shimada, rosną w umyśle Ryunosuke przybierając realne kształty wszystkich ofiar, napotkanych na swojej, naznaczonej krwią, drodze. Niczym brama, która najpierw szczelnie zamknięta powoli zaczyna się otwierać rzucając mroczne światło na uczynki bohatera. Jego demon (miecz) opanowuje go całkowicie skazując na ostateczne pogrążenie w niekończącej się szaleńczej walce.


Ryunosuke poza ludzką powierzchownością nie ma już w sobie nic z samuraja. Gorzej nawet, on nie dąży już nawet do zdobycia przyziemnych przywilejów (jak usilna próba wejścia w łaski suwerena, która motywowała Niiro, bohatera poprzedniego obrazu reżysera), jest całkowicie wypalony z wszelkich ludzkich pragnień, zagłębiony w samego siebie, a przez to kompletnie nieprzydatny dla społeczeństwa, niestanowiący dla niego żadnej wartości poza niszczycielską siłą do jego dezintegrowania. Nawet przystąpienie do grupy Shinsen nie miało dla niego żadnego znaczenia społeczno/politycznego (a zwykłe egzystencjalne, związane z zarobkowaniem pieniędzy), a przez resztę jej członków traktowany był jak ktoś obcy, "silny" miecz do wynajęcia. Na przeciwległym biegunie postawy głównego bohatera reżyser sytuuje innego samuraja Toranosuke Shimadę. Ten mistrz i nauczyciel fechtunku to ideał cnót rycerskich. Opanowany, honorowy, stroniący od bezsensownego przelewu krwi, gdy zachodzi potrzeba zdolny jest "wyciąć" samurajskie wyższe racje w tłumie atakujących go niegodziwców. Niezależny - prowadzi własną szkołę fechtunku - nie pozostawia widzowi wątpliwości co do kierunku drogi, jaką obrać winni współcześni wojownicy. Sam zdolny jest dostrzec prawdziwą duszę bohatera i to właśnie on poprzez słowa i uczynki doprowadza (pośrednio) do jego upadku. Możliwość destrukcyjnego wpływu jaki ma Ryunosuke na ludzi zaczyna powoli docierać również i do innych bohaterów opowieści. Największą w tym zakresie świadomość nabierają dwie postacie. Pierwszą z nich jest ojciec Ryunosuke, jedyny człowiek, do którego bohater ma szacunek i do którego starał się przez całe swoje życie (bez powodzenia) upodobnić. Nawet on na łożu śmierci wypiera się własnego syna i prosi o niezwłoczne jego wyeliminowanie: "(…) Żałuję, że mój syn przyszedł na świat! Żałuję, że zgłębił tajniki fechtunku! Miecz opętał jego duszę. Stał się okrutny i bezwzględny. Nie można go już ocalić. Im szybciej zginie tym lepiej dla wszystkich". Podobna sytuacja miała miejsce we wcześniejszym Samuraju, gdzie to matka na łożu śmierci przyznaje, że bohater to już zupełnie inny człowiek. Nie prosi ona wprawdzie o jego zamordowanie, ale gdy zestawić jej słowa z tym, co mówi ojciec bohatera w Mieczu zagłady, można to traktować proroczo, niczym przestroga przed tym, jakie konsekwencje może obierać dane zachowanie.


Drugą osobą zdającą sobie w filmie sprawę z destrukcyjnych "właściwości" bohatera jest Ohama, czyli zhańbiona żona samuraja, który przegrywa (i ginie) w początkowym pojedynku. Nie widząc dla siebie żadnej nadziei przyłącza się ona do Ryunosuke, tworząc z nim chory związek oparty na zależności i nienawiści. Nie potrafiąc jednak znieść nieludzkiego zachowania kochanka, po pewnym czasie postanawia go zabić. Po nieudanej próbie, zapytana o powody odpowiada: "Chciałam cię zabić! Tak bardzo cię nienawidzę! Bez ciebie bylibyśmy z Ikutaro (ich wspólny syn - dop. autora) o wiele szczęśliwsi. Ale to już bez znaczenia. Teraz wszystko mi jedno. Ryunosuke proszę, zabij mnie. (…) Niech zginę z twojej ręki. A ty zginiesz z ręki Hyomy. Winy zostaną odkupione, rachunki wyrównane". W społeczeństwie japońskim nie ma już miejsca dla jednostki, która wyznaje kult niszczycielskiej mocy oręża.
(cdn.)

Komentarze