Tropem pomiotu szatana



Rok 1630. "Bogobojni" wyznawcy Chrystusa zasiedlają dziewicze tereny zawładnięte przez moce sprzymierzone z siłami "ciemności". "Światło" dla tej zacofanej okolicy ma pojawić się wraz z przybyłymi rodzinami. Ich praca, modlitwa, uczynki - zwykłe życie, ma okiełznać nieprzyjazne tereny. To by się mogło nawet i udać, gdyby nie fakt, że na te ziemie nie przybywają żadni święci tylko zwykli śmiertelnicy. Mają swoje słabości, grzechy i przewinienia, a nierzadko opanowani są przez zło w niemniejszym stopniu niż poganie. Tak jest w przypadku rodziny obranej na głównych bohaterów filmu The Witch w reż. Roberta Eggersa z 2015r.
Pierwszy grzech bohaterowie popełniają już na samym początku filmu uważając się za lepszych od całej wspólnoty, z której zostają usunięci. Gdy opuszczają siedlisko ludzkie, demon ma już o wiele łatwiejsze zadanie.  Jako pierwsza grzechy wyznaje najstarsza córka: mówi o sabacie czarownic, o folgowaniu sobie i swoim ludzkim pragnieniom. To ona w oczach widzów staje się ogniskiem moralnego zepsucia. Nie tam ono jednak się znajduje. Widz ma okazję obserwować każdego członka rodziny, a żaden z nich nie jest bez winy. Wiara w rodzinie, pomimo iż szumnie deklarowana, jest chwiejna i wystarczy jedna tragedia, by zapoczątkować koniec. Zasiane ziarno niezgody zaczyna kiełkować, powodując, że wszystkie niesnaski wychodzą na wierzch, niechęci się zaogniają, a ta która wydawała się  najbardziej winna, rehabilituje się. Czy słusznie?
Demon rozbija rodzinę nieśpiesznie. Wkrada się powoli w pożądliwym wzroku brata wyglądającego nagiej piersi siostry, w drobnych kłamstewkach, które są przyczyną tych większych, w pozornie niewinnych zabawach, ocierających się o bałwochwalstwo, w braku zrozumienia i miłości spowodowanym chowaniem osobistej urazy. Nie napracował się diabeł zbytnio, by wejść do rodziny - on już od dawna tam był. Potrzeba mu było tylko dogodnej okazji (zniknięcie niemowlęcia), by dokończyć swego dzieła.
Naprawdę trudno uwierzyć, że The Witch jest dziełem debiutanta, a jednak. Więcej nawet, nie tylko reżyseria, również bardzo dobrze napisany scenariusz wyszedł spod ręki jednego człowieka. Najbardziej uderza prawdopodobieństwo sytuacji której jesteśmy świadkami (pomimo iż, jak jesteśmy poinformowani na końcu seansu, zaczerpnięta historia pochodzi w znacznej mierze z legend). Na samym początku nie mamy pewności, czy wszystkie ponadnaturalne sytuacje  nie są tylko wytworem wyobrażeń bohaterów. Reżyser umiejętnie dozuje informacje, by dopiero tak naprawdę w finale odsłonić wszystkie karty.
Mocną stroną filmu jest jego strona formalna wciągająca widza w złowieszczy świat zabobonów przy pomocy pięknie sfilmowanych kadrów. Stonowana kolorystyka podkreśla surowość i stanowią kontrę do "baśniowości" opowiadanej historii. Widz czuje realizm, namacalność sytuacji, w której przecież ma się do czynienia z fruwającymi czarownicami i gadającymi kozłami. Obraz na pierwszy rzut oka bardzo niepozorny, a urasta do rangi filmu mającego bardzo duże szanse na miano horroru roku.

Komentarze