Zupełnie inny, a prawie jak swój




Wstyd się przyznać, fanowi horrorów, ale gdy film Inny (Altered, reż. Eduardo Sanchez, 2006) wszedł na ekrany, przeszedł obok mnie zupełnie niezauważony. Dodatkowo, gdy niedawno zabierałem się za nadrabianie straty, miałem raczej niewielkie oczekiwania (obraz pozostaje nieznany), a tu spotkała mnie taka przyjemna niespodzianka.
Już od samego początku seansu film udanie atakuje uwagę widza. Przeniesieni zostajemy do lasu, gdzie nocą trzech mężczyzn udaje się na polowanie. Nie wiemy czego szukają ale już po bardzo niedługim czasie, okazuje się, że to "coś" jest śmiertelnie niebezpieczne i bynajmniej nie jest to zwierze. Wkrótce stwór przysporzy naszym bohaterom nie lada problemów. Jednak dlaczego i po co nasi bohaterowie na niego polują? Reżyser bardzo oszczędnie dozuje widzom informacje powodując, że zaintrygowani jesteśmy tymi "puzzlami" do samego końca seansu. Z czasem grono filmowych bohaterów poszerza się o kilka osób (trzy), wśród których jedna, nie dość, że z tym "czymś" miała już w przeszłości do czynienia, to jeszcze okazuje się, że może stanowić dla stwora poważne wyzwanie. W tym kontekście wyjaśnienie tytułu filmu kieruje nas w stronę nie "innego" z "zewnątrz", a z "wewnątrz" nas samych, czyli człowieka. Wychodzi na to, że z "czymś innym" ma szanse tylko "ktoś inny".
Drugi film twórcy The Blair Witch Project (1999) czerpie garściami z wielu źródeł, wśród których kilka wybija się na plan pierwszy. Od samego początku mamy do czynienia ze stylistyką filmów grozy lat 80., to po pierwsze. Reżyser wychował się na filmach z tego okresu i tę osobistą fascynację przekłada widocznie w ramy swojego dzieła. Więcej nawet, bo nie tylko klimat, a sposób prowadzenia narracji, jako żywo odzwierciedla ówczesne tendencje. Gdy mowa o inspiracjach, nie wypada nie wspomnieć o wczesnych filmach Petera Jacksona z Martwicą mózgu  (Braindead, 1992) na czele. Większość makabrycznych scen, które będziemy mieli okazję obejrzeć mają podobny prześmiewczy i groteskowy charakter (np. siłowanie się jelitem). Oczywiście mówimy tu tylko o nawiązaniach, pominąwszy które, reżyser kroczy własną ścieżką (w żadnym stopniu nie jest to komedia, a komizm jaki obserwujemy, wynika z zastosowania nadmiaru określonych elementów). W zapożyczeniach reżyser kieruje się nawet w stronę własnej twórczości. Tworzy obraz w którym akcja toczy się "tu i teraz" bez większych elips czasowych. Nie idzie na łatwiznę, odtwórczo kopiując technikę zastosowaną w swoim głośnym debiucie, tylko "wyciska" z niej to, co najlepsze i przeszczepia na nowy grunt (rezygnuje z dokumentalnej formy ograniczając się do zawężenia czasu akcji do kilku godzin podczas trwania jednej nocy). Największą jednak zaletą filmu jest umiejętność samokontroli w stosowaniu tych wszystkich zapożyczeń. Ma się wrażenie, że twórcy znaleźli złoty środek, który powoduje, że pomimo iż cały czas "dociskają nogą gaz do dechy", nie rozbijają się.
Wspomnieć należy również o interesującym zabiegu, jaki reżyser zastosował względem oczekiwań widza. Otóż, przez cały czas trwania seansu przewija się groźba przybycia odsieczy dla osaczonego potwora. Wspomina się o tym już po zaledwie kilku (nastu) minutach seansu, a odnaleziony "nadajnik" skutecznie ten stan podtrzymuje. Również hałasy z zewnątrz domu, w którym zabarykadowali się bohaterowie, oraz nieoczekiwana wizyta, służą przygotowaniu widzów na starcie z chordą obcych. Ostatecznie owe starcie następuje, ale rozegrane jest to bardziej na poziomie naszych wyobrażeń i oczekiwań, a na samym ekranie niewiele zobaczymy.
Znaczący sukces debiutu sprawił, że wszystkie oczy filmowego świata zwrócone zostały w stronę reżysera. Co teraz zrobi? Czy wytrzyma presję? Czy jego kolejny film dorówna debiutowi? Może sukces był tylko dziełem przypadku? Filmem Altered Eduardo Sanchez udowadnia, że na miano obiecującego twórcy kina grozy jak najbardziej zasłużył, czego potwierdzeniem będą jego kolejne filmy, z Lovely Molly (2011) na czele.

Komentarze