W potrzasku




Muszę się przyznać, że najnowszy film Marcusa Dunstana, to dla mnie spore zaskoczenie. Po całkiem udanym The Collector (2009) reżyser "popełnił" jego kontynuację (The Collection, 2012), która z różnych względów zupełnie do mnie nie trafiła. To niepowodzenie nie wróżyło niczego dobrego na przyszłość. Postanowiłem się jednak nie zrażać i ochoczo usiadłem do seansu najnowszego dzieła reżysera, o tyleż dźwięcznym, co wielce sugerującym tytule: The Neighbour (2016). Do tej pory nie jestem w stanie uwierzyć w to, co miałem przyjemność zobaczyć. Różnica w jakości jest tak duża, że gdyby nie znajome elementy stylu reżysera, można by zacząć się zastanawiać, czy na pewno to on jest jego autorem.


Para kochanków: John  i Rosie (Josh Stewart i Alex Essoe) próbuje wyrwać się z otaczającej ich rzeczywistości. W przeddzień ich wymarzonego wyjazdu odwiedza ich tytułowy sąsiad. Od samego początku wizyty nieproszony gość jest widocznie zauroczony Rosie. Następnego dnia John wyjeżdża wykonać ostatnie zlecenie. Po powrocie do domu swojej kobiety już nie zastaje. Rozpoczyna poszukiwania, które w naturalny sposób kierują go w stronę posesji sąsiada.


Od pierwszych minut nowego filmu Marcusa Dunstana uderza w widza atmosfera niepokoju, która wręcz przytłacza. Czujemy się jak w pułapce, tak, jak powinni czuć się bohaterowie, niczym zaszczute zwierzęta. Wzorcowo stopniowane napięcie nie pozwala na chwilę nieuwagi. Reżyser realizuje modelowo zasadę: boimy się tego, co niewidoczne. Napięcie jednak nie znika nawet wówczas, gdy wszystkie karty filmowej zagadki zostają już odkryte. Dzieje się tak za sprawą sprytnego zabiegu. Mianowicie, wszystko co dzieje się na ekranie, obserwujemy zza pleców głównego bohatera, ukrytego o kilka metrów od oprawców. Widz przyjmuje niebezpieczeństwo podglądacza, który w każdej chwili może zastać odkryty. W ten sposób twórcy nie pozbywają się napięcia, tylko przesuwają go z elementu niewiedzy, w stronę strachu o moment dekonspiracji bohatera. Dodatkowo cała fabuła bardzo mocno trzyma się  logiki i ciężko doszukać się sytuacji nierealnych. Cieszy to bardzo zważywszy, że poprzednie filmy reżysera nie były od tego mankamentu zupełnie wolne (a przecież za scenariusze filmów Dunstana odpowiadają zawsze te same osoby).


Po raz trzeci w filmie reżysera podziwiać można wyczyny Josha Stewarta. Dobrany do wymagań roli został wprost idealnie. Gra bardzo oszczędnie, tłumiąc wszystkie zbędne środki aktorskiej ekspresji. Partnerująca mu Alex Essoe godnie dotrzymuje mu kroku. Nie do końca zadowoliła mnie natomiast kreacja aktorska tytułowego "sąsiada", będąca nie tyle źle zagraną, co niewłaściwie zinterpretowaną - zbyt mało "demoniczną" (zważywszy na cechy charakteru i sytuację, których był inspiratorem). Na szczęście jest to jedyny drażniący element w filmie.


Jako reżyser Marcus Dunstan w swoich filmach jest bardzo monotematyczny. Można powiedzieć, że prześladują go zamknięte przestrzenie szczególnie obcych domostw. Tak było w poprzednich filmach, tak jest i teraz. Za swój cel reżyser obiera takie przedstawienie zaistniałej sytuacji, by atakowała zmysły widzów przez cały czas trwania seansu.  Zamierzenie reżysera w filmie The Neighbour zostaje w pełni osiągnięte, dlatego z jednej strony zastanawiam się, a z drugiej, już nie mogę doczekać, kolejnego jego filmu, nawet jeżeli ponownie chciałby swoich bohaterów zamknąć na obszarze złowrogiej posesji.

Komentarze