Osaczeni wstydem




Przekleństwem wybitnych twórców filmowych (i nie tylko filmowych) jest fakt, iż ich aktualne dokonania artystyczne zawsze odbierane są przez pryzmat ich największych sukcesów twórczych. Im więcej na koncie reżysera sukcesów, tym ma trudniej. Zgodnie z zasadą kontrastu, gdy kiepskiemu (lub przeciętnemu) reżyserowi uda się zrobić coś zaledwie niezłego, wychwalane jest to niewspółmiernie do zasług. Dzieje się tak, ponieważ w porównaniu z wcześniejszymi jego słabymi dziełami, to, co zrobił, wyróżnia się znacząco w sposób pozytywny. Takim reżyserom zasada kontrastu pomaga. Gorzej, gdy przeważająca części pracy twórczej reżysera wychodzi ponad ogólnie przyjętą przeciętność. Tutaj kontrast dla takiego twórcy bywa bezwzględny. Dobre (zaledwie) filmy wybitnego twórcy mogą przynieść wrażenie zawodu. Tak jest właśnie w przypadku najnowszego dzieła Farhadiego, które wprawdzie złym filmem nie jest, ale…


Małżeństwo Emad (Shahab Hosseini) i Rana (Taraneh Alidoosti) zmuszeni są do przeprowadzenia się do innego mieszkania. W aklimatyzowaniu się do nowych warunków przeszkodzi bohaterom nieszczęśliwy zbieg okoliczności, w wyniku którego Rana zostaje napadnięta i trafi do szpitala. Będąc cały czas w szoku, nic z tego traumatycznego zdarzenia nie pamięta. Po powrocie do mieszkania bohaterowie próbują wrócić do normalnego życia. Największy problem z napadem ma Emad, który nie może pogodzić się z myślą, że inny mężczyzna widział jego małżonkę nagą. Na idealnym związku pojawiają się coraz to większe rysy prowadzące do nieprzewidzianych pęknięć.


Farhadi ponownie tematem przewodnim swojego nowego filmu uczynił analizę relacji pomiędzy kobietą i mężczyzną. Już pierwsze sceny Klienta (Forushande, 2016) zwiastują katastrofę, której przyczyna tkwi w niezależnych (błahych) czynnikach zewnętrznych. Główni bohaterowie, to aktorzy, którzy powinni umieć uzewnętrzniać swoje uczucia i emocje. Gdy jednak chodzi o prawdziwe życie, właśnie z powodu ich profesji może im być jeszcze trudniej pozbyć się przyzwyczajeń (narzuconych norm postępowania) szczególnie dlatego, że posiedli umiejętność zakładania masek w zależności od zaistniałej sytuacji. Z jednej strony ta umiejętność ułatwia egzystencję, z drugiej sprawia, że prawdziwe życie może być odgrywane jak ich kolejna, lepsza lub gorsza, inscenizacja.


Po tak rewelacyjnych dziełach jak: Co wiesz o Elly? (Darbareye Elly, 2009), Przeszłość (Le passé, 2013), czy nawet Rozstanie (Jodaeiye Nader az Simin, 2011) najnowsze dzieło reżysera rozczarowuje. Niby to cały czas ten sam Farhadi, niby dostrzegamy rozpoznawalne elementy jego stylu, ale jakieś to takie zbytnio uproszczone, bez energii, bez tak widocznego do tej pory "twórczego pazura". We wcześniejszym filmie pt: Przeszłość, reżyser potrafił zaangażować widza zarówno złożonością fabularnych rozwiązań (zmiana głównego bohatera w połowie seansu), jak i atrakcyjnością formy nieprzystającej do schematu gatunkowego opowiadanej historii (dramat obyczajowy w konwencji thrillera). W Kliencie tego wszystkiego zabrakło.


Mam wrażenie (i nadzieję), że Farhadi tym filmem zrobił sobie głęboki wdech przed czymś o wiele większym. Więcej nawet. Uważam, że cała ta symbolika: spektakl "Śmierć komiwojażera", ostentacyjne nakładanie charakteryzacji przez aktorów, robiona była po to, by przypodobać się zachodniemu widzowi. Udało się, czego dowodem są nagrody, z Oscarem na czele. Nie wiem jednak, czy te zabiegi, niezamierzenie, nie przybliżyły filmu do banału, który kłóci się z postępowaniem bohaterów, mogącym być uznanym za całkowicie niezrozumiałe (szczególnie dla kogoś wychowanego w innym kręgu kulturowym). W świetle mojej powyższej krytyki może to dziwnie zabrzmieć, ale uważam, że Klient jest bardzo solidnym filmem. Dla tak wielkiego twórcy jednak, to "wpadka" i pozostaje mieć tylko nadzieję, że ten spadek formy nie potrwa długo.

Komentarze