Nienawistna czwórka – październik/listopad



Leatherface /2017/ - reż. Alexandre Bustillo, Julien Maury

Ziściły się moje obawy, co do pierwszego amerykańskiego filmu francuskich reżyserów. Twórcy Najścia (A l'interieur, 2007) zabierają się za obraz do którego nie napisali scenariusza i to da się, niestety odczuć. Po pierwsze, historia jest zbyt krótka. Obraz jest nazbyt (sam nie mogę uwierzyć, w to, co piszę) dynamiczny i brakuje w nim chwili wytchnienia - momentu na zastanowienie. Nie byłoby to może mankamentem, gdyby nie pociągało za sobą uproszczeń w zakresie opowiadanej historii. Te uproszczenia są szczególnie widoczne, gdyż odnoszą się do postaci głównego bohatera.


Początkowo twórcy serwują nam fajny "twist" w zakresie tożsamości tytułowej "Skórzanej twarzy", by zaraz potem popsuć go zupełnie nieprzekonującą psychologicznie, przemianą w milczące monstrum z piłą mechaniczną. Ostatecznie jednak film broni się sporą dawką fajnego szaleństwa, nieźle nakreślonymi postaciami drugoplanowymi oraz przeuroczą i przesłodką główna bohaterką. Młodziutka siostra Elizabeth (Vanessa Grasse) wyposaża obraz w potrzebny pierwiastek delikatności i normalności, który ostatecznie czeka jednak (znając późniejszą historię Leatherface’a ) wiadomy los.
Ocena7/10




Revolt /2017/ - reż. Joe Miale

Przybysze spoza ziemi, z mniej lub bardziej wiadomych przyczyn, najeżdżają naszą planetę. Rasa ludzka zmuszona jest zjednoczyć siły, by wspólnie podjąć walkę z najeźdźcą. Okazuje się jednak, jak zwykle zresztą, że naszym największym wrogiem nie są "obcy" z zaświatów, a same istoty ludzkie. Motyw "radzenia sobie" z najazdem "obcych" jest w ostatnim czasie częstym motywem w filmach sf, np.: Strefa X (Monsters, 2010, reż. Gareth Edwards), Projekt: Monster (Cloverfield, 2008, reż. Matt Reeves), Cloverfield Lane 10 (10 Cloverfield Lane, 2016, reż. Dan Trachtenberg). Wszystkie te obrazy "obijają się" tematycznie po najróżniejszych terenach, jednak łączy ich jeden wspólny mianownik: koncentrują się nie na bezpośrednim ataku najeźdźców (którego często nie widzimy), tylko na egzystencji bohaterów w zaistniałej sytuacji.


Revolt nie wnosi niczego oryginalnego do gatunku, jednak pomimo tego jego seans mogę zaliczyć do całkiem udanych. Zdecydował o tym jeden element - bohaterowie. Pomiędzy Nadią (Bérénice Marlohe) i Bo (Lee Pace) istnieje ta nieokreślona i tak pożądana na ekranie "chemia", która przyciąga. Po pierwsze, dobrze te postacie zostały napisane, ale co ważniejsze, właściwie aktorsko zinterpretowane. O tym jak bardzo istotny był to element, widz przekona się pod koniec seansu, gdy bohaterowie zostaną rozdzieleni. Pomimo natłoku akcji dramaturgia "siada" i już nie odzyskuje swojej dynamiki. Końcówka filmu to już tylko typowa, nic nie wnosząca do gatunku, strzelanina.
Ocena 6/10




The LEGO Ninjago Movie /2017/– reż. Charlie Bean, Paul Fisher, Bob Logan

Nie może opuścić mnie wrażenie, że najnowszy tytuł spod marki Lego próbuje prześlizgnąć się gładko i niezauważenie po popularności swoich udanych poprzednikach samemu nie oferując niczego interesującego. Największy problem Ninjago tkwi w fabule, która jest wyjątkowo idiotyczna (nawet jak na rozrywkową animację tego typu). Wcześniejsze filmy kinowe Lego (w szczególności The Lego Movie, 2014, reż. Phil Lord, Christopher Miller) wręcz iskrzyły prześmiewczymi elementami fabuły dosadnie,


często bezwzględnie i, co najważniejsze, trafnie komentującymi współczesny świat popkultury. Ponadto miało to groteskowy, ale jednak, sens. W Ninjago tego zabrakło. Fabuła "leży" na całej linii, a prześmiewczego tonu jest jak na lekarstwo. Wszystko to sprawia, że film bardzo szybko nuży, zapewniając wyjątkowo marnej jakości rozrywkę (przynajmniej dla rodzica, który udał się na seans z dzieckiem).
Ocena 3/10




Pokot /2017/ - reż. Agnieszka Holland, Kasia Adamik

Problemem polskiego kandydata do Oscara jest brak zgody pomiędzy tym co symboliczne, a rzeczywiste. Historia biorąca w obronę świat zwierząt, na każdym kroku niszczonym przez ludzi, "zgrzyta" w posadach z powodu obrania przez twórców nazbyt moralizatorskiego tonu. Wskazywanie i grożenie palcem jest przyjętym i sprawdzonym sposobem nauczania, jednak nie w kinie, a w szkole. Problemem jest scenariusz, który powinien pójść, albo w całkiem odrealnioną, groteskową stronę, gdzie nie przeszkadzałoby skrajne moralizatorstwo ani cukierkowe zakończenie - jako elementy świata nierzeczywistego.


Albo twórcy powinni wybrać bezwzględnie realistyczną, "szorstką" formę, wyzbywszy się wszelkich załagodzeń, czy półśrodków w rodzaju: i żyli wszyscy (w komunie) długo i szczęśliwie. Niestety, dzieło pozostało niespełnione, rozdarte twórczo, nie bez walorów, ale stłamszone niespełnionymi ambicjami, które wpływają negatywnie na całość – niestety.
Ocena 5/10

Komentarze