Depcząc po piętach pierwowzorowi




Obawy wobec kontynuacji Sicario (2015, reż. Denis Villeneuve) miałem od momentu pojawienia się pierwszych informacji o rozpoczęciu jej produkcji. Na samym początku dowiedziałem się, że w filmie zabraknie Emily Blunt. Nie mogę powiedzieć, że postać przez nią kreowana była moją ulubioną. Spajała jednak akcję i wprowadzała do mrocznego thrillera pierwiastek kobiecego piękna. Ponadto całkiem dobrze sprawdziła się jako główna bohaterka dramatu. Drugi zgrzyt nastąpił, gdy okazało się, że ktoś inny obejmie funkcję reżysera. Denis Villeneuve to wizjoner, który zapewniał filmowi mroczny sznyt oraz reżyserską ogładę. Czy jego następca sprosta oczekiwaniom? Moje obawy rosły coraz bardziej. Ostateczna fala wątpliwości napłynęła wraz z ukazaniem się pierwszego trailera. Wprawdzie profesjonalnie zrobiony, pachniał jednak trywialnością scenariusza, oraz sprawiał wrażenie celowo przeładowanego na potrzeby kontynuacji.


Na korzyść nowej produkcji natomiast przemawiał powrót większości kluczowych aktorów z Joshem Brolinem na czele oraz fakt, że w scenariuszu znalazło się dużo więcej miejsca dla najlepszej postaci z pierwszego Sicario, czyli Alejandro, w świetnej interpretacji Benicia del Toro. Do dzisiaj twierdzę, że jego drugoplanowa postać skradła cały film dystansując wszystkich pozostałych aktorów.


Pełen wyżej opisanych obaw udałem się na seans Sicario 2: Soldado (2018, reż. Stefano Sollima). Muszę to przyznać: już dawno żaden film nie zaskoczył mnie tak pozytywnie. Ani jedna z moich obaw się nie potwierdziła. Więcej nawet, obraz nie dość, że świetnie radzi sobie jako kontynuacja, to może być również traktowany jako osobna produkcja.


Siła filmu Sollimy tkwi w rzadko spotykanej w kontynuacjach oryginalności. Twórcy stworzyli bardzo ciekawy i spójny scenariusz opierający się na podobnych przesłankach co część pierwsza, nie kopiując ich. Ponownie do czynienia mamy z brudnym światem polityki mieszającym się w sprawy przestępczości zorganizowanej i ponownie we wszystko wpleciony jest kontekst współczesnych problemów (imigranci, terroryzm). Tym razem grupa (czy oddział) dostaje zadanie wywołania wewnętrznej wojny pomiędzy kartelami. Najlepszym sposobem na to jest porwanie nastoletniej córki jednego z bossów narkotykowych. Oczywiście, jak to zwykle bywa, nie wszystko pójdzie, jak zaplanowano i po świetnej samochodowej akcji (nawiązującej bezpośrednio do części pierwszej) bohaterowie zostają zupełnie sami. W filmie zaskakuje brak oczywistości scenariuszowych, które aż proszą się o realizację. Na przykład, jest w filmie scena, w której Alejandro zostaje "opiekunem" porwanej córki bosa narkotykowego. Relacja: młoda dziewczyna – zabójca była w kinie przedstawiana już wielokrotnie: Leon zawodowiec (Leon, 1994, reż. Luc Besson) czy Człowiek w ogniu (Man on Fire, 2004, reż. Tony Scott), by wspomnieć te najbardziej znane. Te filmy wyznaczyły pewien schemat postępowania bohaterów, którego widzowie nieświadomie oczekują. Twórcy Sicario 2 sprawnie się z tymi schematami rozprawiają, oferując swoje własne oryginalne rozwiązania. Dodatkowo, fajną rzeczą, niezauważalną w części pierwszej, jest pewien posmak atmosfery wyjętej wprost z kina klasy B. Szczególnie jest to widoczne w drugiej połowie obrazu, osiągając swoje apogeum w akcji na pustyni, nawiązującej rozwiązaniami fabularnymi do Tajemnic Los Angeles (L.A. Confidential, 1997, reż. Curtis Hanson). Mała rzecz, a cieszy.


Aktorsko, na plan pierwszy w Sicario 2 wysuwa się bohater grany przez  Josha Brolina (co równie zaskakuje, gdyż to postać kreowana przez Benicia del Toro miała tym razem być głównym bohaterem) i urasta do miana postaci pierwszoplanowej. To, co zaskakuje jednak najbardziej, to fakt, że udaje mu się jej ciężar udźwignąć. Pomimo mojej irracjonalnej, bo z niczego uzasadnionego niewynikającej, niechęci do tego aktora, muszę oddać mu sprawiedliwość pisząc, że dzielnie starł się z kreacją Benicia del Toro. Więcej nawet, jest jego równorzędnym partnerem, czego również nie uświadczyliśmy we wcześniejszym filmie reżyserowanym przez Denisa Villeneuve. Co także bardzo ważne, pomimo zmiany reżysera, film prawie nie stracił na mrocznym klimacie. Udzielająca się widzom atmosfera nieuchronnego fatalizmu świetnie podkreślana jest przez ścieżkę dźwiękową, która jako jeden z najbardziej widocznych elementów łączy kontynuację ze swoim poprzednikiem.


Sicario 2: Soldado stanowi nieliczny przypadek filmu, który potrafi godnie stawić czoło swojemu poprzednikowi - w niektórych elementach nawet go prześcigając. Pomimo że na kontynuację nie czekam, to jeżeli zrealizowana zostanie w podobny sposób, co część druga, powitam ją z otwartymi ramionami.

Komentarze