Mac Conway (Logan Marshall-Green) wraca do rodzinnego domu prosto z piekła wojny w Wietnamie. Na miejscu czeka na niego kochająca żona Joni (Jodi Balfour) oraz własny dom z basenem. Dodatkowo, bohater wraca bez żadnego uszczerbku na zdrowiu (przynajmniej fizycznym). Idylliczny, wydawać by się mogło, obraz egzystencji bohatera kruszy się wraz z odkrywaniem kolejnych faktów z jego życia. Kłopoty ze znalezieniem pracy i zdrada żony stanowią jedynie wierzchołek góry problemów Maca. Prawdziwy dramat rozpoczyna się wraz z przyjęciem zlecenia od tajemniczego Brokera (Peter Mullan). Można by rzec, że świat zaczyna się bohaterowi walić na głowę, a sytuacja, w której się znalazł, przerasta go, przyduszając niczym powoli zaciskający się sznur szubieniczny. Jakby tego było mało - do głosu dochodzą demony przywleczone z pola walki.
Quarry (2016), to rozpisany na osiem odcinków, świetny dramat sensacyjny z mocno zaakcentowanymi elementami psychologii postaci. Struktura miniserialu (ponad osiem godzin seansu) znacząco pomaga twórcom w wiarygodnym zobrazowaniu człowieka zawiedzionego życiem, rozdartego pomiędzy własnymi pragnieniami i zniszczonego przez wojnę. Postać Maca jest wyjątkowo tragiczna, bo przejawia mocne zapędy autodestrukcyjne. Poczucie niskiej wartości (niemoc w znalezieniu pracy w obliczu awansującej małżonki) ciągnie bohatera z powrotem na pole walki… Czy aby na pewno? Zależności z czasów wojny determinują teraźniejsze wybory bohatera (pomoc kompanowi w wykonaniu zlecenia) stawiając go w sytuacji bez wyjścia. Tym, co trzyma jeszcze bohatera "na powierzchni" jest związek z ukochaną żoną Joni. Bohaterowie nie bez problemów, ale ostatecznie razem, będą starali się udźwignąć ten bagaż napierającej zewsząd przeszłości. Przyszyta łatka zbrodniarza wojennego dystansuje bohatera wobec społeczeństwa i jest to tym dotkliwsze, im bardziej niechęć rozprzestrzenia się nawet na najbliższych - ojciec bohatera (były żołnierz) poddaje się nienawistnej retoryce swojej nowej żony (matka Maca nie żyje) i bez walki usuwa się z życia syna. Pewnym jest, że gdyby nie wsparcie ze strony ukochanej, Mac już dawno stoczyłby się na samo dno. Tak oto Joni staje się, z jednej strony okładem dla pokiereszowanej duszy bohatera, z drugiej "materacem", który odbija największe dziwactwa bohatera (często z tego powodu sama obrywa rykoszetem). W tym kontekście Quarry jest opowieścią o wytrwałości, a może nawet bardziej o próbie zrozumienia czegoś, czego nie da się zrozumieć (horror wojny dla osób nigdy na wojnie niebędących). Relacja pomiędzy małżonkami sprawia, że pomimo całego brudu wylewającego się z ekranu, widzowie nie zostają całkowicie psychicznie zniszczeni… Przynajmniej nie do ostatniego odcinka.
Finał opowieści rozwiewa wszelkie wątpliwości. Nie ma potrzeby wrzucać naszego bohatera w otchłań przemocy ponieważ on sam do niej dobrowolnie wchodzi. Mac, to modelowy przykład człowieka zarażonego wojną, chorego na chorobę, która ostatecznie przyniesie mu autodestrukcyjne spełnienie. Wojna zmienia postrzeganie świata przez bohatera, poszerza horyzont, którego do tej pory się nie dostrzegało, rozbudza potrzeby, które ciężko jest zaspokoić. Nie oznacza to, że nie jest to możliwe – wprost przeciwnie, bo na naszej drodze zawsze znajdzie się ktoś (Broker) chętny zaoferować swoją "pomoc". Człowiek jest tylko pionkiem w szponach historii (przypadku?) i jedyne co mu pozostaje, to pogodzenie się z szarą rzeczywistością, zaakceptowawszy wszystkie pozytywne jak i negatywne konsekwencje. W finale opowieści robi tak Joni, która symbolicznie umieszcza na półce, w centralnym miejscu pokoju, dziwną figurkę z napisem Goodbye, Cruel World – prezent, który dostała po przyjeździe męża z Wietnamu. Nie pozbywamy się tego, co przynosi nam w życiu szczęście. Również Mac z tego powodu, po zaakceptowaniu kolejnego "zlecenia", wchodzi do wody. Czy uda mu się przeprawić przez niezdobyty do tej pory przez nikogo odcinek niebezpiecznej rzeki? Widz będzie musiał na to pytanie odpowiedzieć sobie sam.
Podczas trwania seansu serialu Quarry nie mogło opuścić mnie wrażenie uderzającego podobieństwa do słynnego Breaking Bad (2008-2013). I nie tyle chodzi tu o samą fabułę, co o rozwiązania realizacyjne podejmowane w obydwóch serialach. W oczy jako pierwsze rzucają się antycypacje (początek pierwszego odcinka), które napędzają fabułę teraźniejszości. To jednak tylko szczegół. Najważniejsze, że twórcom przygód Maca udało się podobne, ciągłe zwodzenie oczekiwań widza. Zmuszeni jesteśmy przez to na bieżąco modyfikować własne przyzwyczajenia fabularne. Świetny przykład stanowi scena, w której bohater razem ze współpracownikiem próbuje pozbyć się konkurencji w narkotykowym światku. Końcówka szóstego odcinka rozbudza oczekiwania spektakularnej i długiej akcji więc jakim zaskoczeniem (wcale pozytywnym) okazuje się początek siódmego odcinka, w którym to finał zapoczątkowanej sytuacji znajduje swoje rozwiązanie w zaledwie parę minut. Rewelacja!
Pomimo iż twórcy planowali kontynuację (serial został przez stację HBO skasowany) pierwszy sezon Quarry stanowi w miarę skończoną całość. Wszystkie główne wątki zostały domknięte, a otwarte zakończenie nie wywołuje w widzach wrażenia niedosytu. Przeciwnie. Daje możliwości indywidualnej interpretacji i otwiera pole do dyskusji. Natomiast nietuzinkowość przedstawionej problematyki wynosi serial ponad przeciętność, nakłaniając do kolejnego seansu, którego oglądanie na pewno wkrótce będzie i moim udziałem.
Komentarze
Prześlij komentarz