Na złamanie karku




Jak wiemy z drugiej części Johna Wicka (John Wick: Chapter Two, 2017, reż. Chad Stahelski), bohater grany przez Keanu Reevesa zostaje "ekskomunikowany" za zabójstwo dokonane na neutralnym terenie (Hotel Continental). Za jego głowę wyznaczona zostaje nagroda, na którą niejeden zabójca ma chrapkę. Historia w Johnie Wicku 3 (John Wick: Chapter 3 – Parabellum, 2019, reż.Chad Stahelski) rozpoczyna się dokładnie w momencie zakończenia poprzedniczki. Bohater wraz ze swoim psem próbuje uciec przed nieuchronnym wyrokiem. Za pomoc ekskomunikowanemu grożą surowe kary. Osamotnionemu bohaterowi pozostaje przedzieranie się przez tabuny napierających zewsząd przeciwników. Na tym historia się jednak nie kończy, bo oto do Hotelu Continental przyjeżdża sędzia – specjalna wysłanniczka, której zadaniem jest ukarać sprzymierzeńców bohatera...


John powraca w wielkim stylu. Pomimo że podobała mi się druga część przygód Baba Jagi, to jednak dało się w niej odczuć pewne przeładowanie, widoczne zmęczenie materiału, tak częste w przypadku sequeli. Z tego powodu obawiałem się o część trzecią, w której to przecież nasz bohater miał stanąć sam przeciw wszystkim. Na szczęście ktoś odrobił zadanie domowe i skorygował błędy poprzedniczki. I tak w Parabellum jest wszystkiego o wiele więcej, jednak uniknięto wrażenia przesytu. Zasługa leży w świetnie zrealizowanych scenach akcji, które są zgrabnie wplecione w toczącą się fabułę. Oczywiście, nie łudźmy się, John Wick 3, to kino kopane w stanie czystym i tak powinien być traktowany. Nie oczekujmy od niego skomplikowanej intrygi, bo takowej nie było w planach (chociaż i w tym elemencie jest lepiej niż w poprzedniczce). Najważniejsze, że sceny akcji nie nużą i są skrajnie zróżnicowane, zaczynając od walk na pięści poprzez różnorodne strzelaniny, walkę na motorach, aż po grubszy kaliber broni palnej, a nawet jazdę i walkę przy użyciu konia czy psów. Wciąż mamy wiele nawiązań do lubianego przez głównego aktora (i mnie osobiście) kina samurajskiego, oraz azjatyckich filmów akcji z lat  80 i 90.


Wprowadzony został również do filmu widoczny (o wiele bardziej niż w częściach poprzednich) element humorystyczny. Opiera się on zarówno na zabawnych sytuacjach (walka nożami w sklepie ze starą bronią) jak i na posiadających "pokręcony" humor bohaterach (w tym zakresie Mark Dacascos jest nie do pobicia). Udanie również wypadają gościnne występy gwiazd pokroju Anjelicy Huston, świetnego, wspominanego już Marka Dacascosa, Jeromego Flynna (znanego szerzej z serialu Gra o tron),Yayana Ruhian i Cecepa Arif Rahmana (kojarzonych z Indonezyjskiego Serbuan maut) czy Halle Berry. Występ tej ostatniej jest w filmie wyjątkowo udany. Bohaterka dotrzymuje kroku głównemu bohaterowi, a jej dwóch czteronożnych partnerów urozmaica jedną z najlepszych w filmie scen akcji. Zupełnie nie rozumiem słów krytyki kierowanych w Internecie w stronę aktorki. Widowiskowość walk z jej udziałem (i jej psami) są w stanie przyćmić nawet poczynania głównego bohatera, dlatego występ Halle Berry stanowi jeden z atrakcyjniejszych elementów filmu. Równie świetnie poradził sobie główny adwersarz bohatera "wyszperany" z dawnych filmów akcji klasy B. Mark Dacascos i jego poplecznicy wprowadzają do filmu azjatycką (samurajską) egzotykę oraz widowiskowo zrealizowane sceny potyczek toczonych z głównym bohaterem.


Bezpretensjonalna widowiskowość części trzeciej przygód Johna Wicka sprawia, że z tym większym zniecierpliwieniem czekam na zapowiedzianą już część czwartą. Jeżeli ten film miał być totalną rozpierduchą, to aż trudno wyobrazić sobie, co się będzie działo w kolejnej odsłonie serii. Jedno jest pewne, John już teraz wpisuje się do kanonu postaci, do których nawiązywać się będzie cytując oraz naśladując jego poczynania, jak to miało miejsce w przypadku największych herosów kina akcji. I słusznie.

Komentarze