Kowboj w spódnicy




Dwie pierwsze sceny Damulki (Damsel, 2018, reż.  Nathan Zellner) zwiastują celowe rozbicie struktury filmu. Pierwsza scena – taniec dwojga bohaterów – rozbija ją w sferze fabularnej, druga, ocierająca się o groteskę, rozprawia się z naszymi przyzwyczajeniami gatunkowymi. Damulka bowiem, to jedna wielka dekonstrukcja mitu kowbojów zdobywających Dziki Zachód. Film jednak nie ogranicza się jedynie do polemiki z jednym z najstarszych gatunków filmowych, jakim jest western. Próbuje również odsłonić zawartą w nim "prawdę historyczną" (stosując do tego, rzecz jasna, narzędzia kina gatunku).


W tym kontekście wyjątkowo interesująco prezentuje się druga scena, nadająca równocześnie nieco prześmiewczy charakter całemu obrazowi. Oto bowiem na środku dzikiej i nieokiełznanej prerii, w oddaleniu od jakichkolwiek zbiorowisk ludzkich, stoi przystanek dyliżansowy. Ta nazwa jest może na wyrost, ponieważ trudno nazywać przystankiem, pięć zbitych ze sobą starych desek. Plan daleki, w którym jest filmowany, jeszcze bardziej podkreśla jego groteskowy wygląd. To jednak nie wszystko. Na owym przystanku siedzi dwóch oczekujących na dyliżans podróżnych. Jeden przyjechał w poszukiwaniu lepszego świata, drugi od tego "lepszego" świata ucieka.


W taki oto sposób poznajemy jednego z głównych bohaterów, obserwatora tych przedziwnych wypadków, których, w dalszej części filmu, będziemy świadkami. Jako fałszywy pastor towarzyszyć będzie jednemu z osadników (Robert Pattinson) przybyłemu do nowej ziemi, by znaleźć szczęście (wedle jego słów) u boku oczekującej na niego z utęsknieniem ukochanej... Czy aby jednak na pewno? Film Nathana Zellnera odsłania hipokryzję męskiej części zdobywców Dzikiego Zachodu, której - niestety - daleko do obrazu twardego ranczera utrwalanego przez dziesiątki lat w niezliczonych ilościach westernów. Reżyser ukazuje ich natomiast jako pełnych obaw, pogrążonych w nałogach, myślących jedynie o cielesnych przyjemnościach, często niespełna rozumu lub beznadziejnie romantycznych pastuchów bydła.Tacy właśnie "kowboje" zdobywali ten zachód, tacy ludzie decydowali o kierunku jego rozwoju i pisali jego historię...


Na przekór tym "twórcom" historii, osobą najmocniej stąpającą po ziemi jest w filmie tytułowa Damulka (Mia Wasikowska). Ten delikatny kwiatek o różowej skórze, jak o niej mówi jeden z bohaterów, myśli najtrzeźwiej ze wszystkich bohaterów, racjonalnie postępując w kolejnych kryzysowych sytuacjach. Jej trzeźwy osąd każe widzowi przypuszczać, że za wszystkimi decyzjami tych wielkich i sławnych kowbojów kryje się racjonalna kobieta potrafiąca okiełznać to zwierzę o nazwie mężczyzna.


Dobór obsady jest perfekcyjny. Robert Pattinson mógłby pasować do ikonicznego obrazu kowboja z Zachodu, jednak jego postać została tak poprowadzona, że bliżej jej do niezrównoważonego psychicznie niezguły, nazbyt pedantycznego i przywiązującego uwagę do nieistotnych szczegółów (dbanie o ubiór do oświadczyn). Zupełnie nie radzi sobie w sytuacjach kryzysowych (nieudolność w posługiwaniu się bronią), czym stanowi widoczną karykaturę modelowego zdobywcy Dzikiego Zachodu. Jednak jego postać to nic w porównaniu z Mią Wasikowską. Jej bohaterka już samy swoim wyglądem dekonstruuje schematyczny, utrwalony w klasycznych westernach obraz kobiety w typie Grace Kelly z W samo południe (High Noon, 1952, reż. Fred Zinnemann). Drobna, chuda blondynka zupełnie nie przystaje do ciągłych słów zachwytu skierowanych w jej stronę przez bohaterów filmu (właściwie wszyscy męscy bohaterowie, łącznie z napotkanym Indianinem, chcą się z bohaterką związać). Fakt ten również stanowi ewidentną krytykę mężczyzn, którzy w określonych warunkach podążyliby za każdym, kto ma sukienkę i przejawia choć trochę charyzmy (niczym bezmózgie samce potrafiące myśleć jedynie jedną, rozrodczą częścią ciała).


W ostatnich latach zaobserwować można całkiem udany powrót do - przez niektórych uważanego za wymarły – gatunku, jakim jest western. Oczywiście współczesne czasy wymuszają inne podejście do tematu. Damulka stanowi całkiem świeże spojrzenie na historie z Dzikiego Zachodu, do którego dotarła emancypacja kobiet. W świecie tym kobiety są kreatorami zastanej rzeczywistości, co w tym gatunku filmowym stanowi niezwykłą rzadkość i chociażby z tego powodu warto się nad tym tytułem zatrzymać na dłużej.

Komentarze