Na gorąco: Harley Quinn sezon 1 (2019 - )




Popularność, którą Harley Quinn zdobyła po Legionie samobójców (Suicide Squad, 2016, reż. David Ayer) sprawiła, że na rynku zauważyć można było wzmożone zainteresowanie jej osobą. Nowe komiksy, gry komputerowe, gościnne wstąpienia itd. to tam dziewczyna Jokera zaczęła pojawiać się coraz częściej. Cała ta franczyza niestety była do tej pory niewiele warta (no, może poza komiksami). Kilka miesięcy temu trafiłem niespodziewanie na samodzielny serial zatytułowany po prostu Harley Quinn. Animacja z wyglądu przypomina trochę klasyczne seriale z Mrocznym Rycerzem w roli głównej, jednak to tylko pozory. Twórcy poszli w stronę groteski i brutalnego humoru, dlatego finalnie powstał trochę taki Rick i Morty (2013 -) w świecie superłotrów. Po prostu coś pięknego.


O czym opowiada serial? Harley razem z Jokerem dokonują różnych aktów terroru. Podczas jednego z nich Joker wykorzystuje swoją kobietę, by zyskać na czasie i uciec przed Batmanem. Harley bez narzekań trafia do Arkham, bo żyje  nadzieją, że niebawem wyswobodzona zostanie przez ukochanego. Niestety, próżne nadzieje. Po roku odsiadki do bohaterki, powoli zaczyna docierać świadomość, że Joker ma ją w głębokim poważaniu. Dzięki pomocy przyjaciółki (Poison Ivy) Harley ucieka z więzienia i poprzysięga zemstę. W odnowionym wyglądzie postanawia samodzielnie (ze swoją drużyną) podbić świat zbrodni. Król (Joker) jednak nie jest skory do oddania korony.


Nowy serial o przygodach Harley Quinn zaskakuje przede wszystkim skrajnie różnym podejściem do opowieści rysunkowych. Pierwsza i podstawowa różnica tkwi w fakcie, iż powstał z myślą nie o dzieciach, tylko o starszej widowni. Świadczy o tym przede wszystkim mnogość przemocy, którą raczą nas twórcy. Przed oczami widzów fruwają przeróżne części ciała, a krew leje się hektolitrami. Oczywiście, skoro to film animowany, to nie obyło się bez groteski i przerysowania, które ujawniają drugi z kluczowych elementów serialu, a mianowicie humor. Komediowy ton opowieści sprawia, że to co oglądamy jest nie tyle śmieszne, co zabawne, a dlatego takie fajne w odbiorze. Oczywiście humor jest specyficzny, dlatego zapewne nie trafi do wszystkich (co, oczywiście, nie jest wadą).


Doszliśmy w ewolucji kina/telewizji do takiego momentu, że nie dość, że głównymi bohaterami stają się antybohaterowie, to jeszcze traktuje się ich albo cholernie poważnie (Joker, 2019, reż. Todd Phillips), albo właśnie z przymrużeniem oka, jak to jest pokazane w nowym serialu o Harley Quinn (lub przykładowo w Guardians of the Galaxy, 2014, reż. James Gunn). Bo, umówmy się, ściągnijmy zasłonę patetyzmu i zabierzmy rozmach, to co nam z takich produkcji pozostanie? Facet z uszami nietoperza biegający w pelerynie i skaczący pomiędzy budynkami przy pomocy stalowej linki (Batman), kurdupel przypominający pingwina (Penguin), kobieta przebierająca się za kotkę (Catwoman), czy facet, który na czapce ma pytajnik i bawi się w zagadki (Riddler), a to tylko kilka wybranych indywiduów. Powiedzmy sobie szczerze: ciężko traktować takie postacie poważnie. Z tego względu wybór formy dokonany w serialu,  to strzał w dziesiątkę. Widz śmieje się z opowiadanej historii oraz z samego siebie, gdy uzmysłowi sobie jak bardzo do tej pory poważnie podchodził do tak abstrakcyjnych i wręcz kuriozalnych opowieści.


Dwa słowa warto powiedzieć o aktorach podkładających głosy. Na uznanie zasługują wszyscy, ale nikt nie jest w stanie przebić dwóch odtwórczyń głównych ról, czyli Harley Quinn (Kaley Cuoco - znana bardziej z postaci Penny z serialu Teoria wielkiego podrywu, 2007 - 2019) oraz Poison Ivy (Lake Bell). Trzeba przyznać, że twórcy dobrali idealnie balans pomiędzy tak różnymi charakterologicznie postaciami. Po prostu czysty profesjonalizm i widoczna frajda z pracy, którą się wykonuje. To się czuje i ma się ochotę na więcej.


Ogólnie, nowy serial o przygodach Harley Quinn może spodobać się zarówno osobom, które do tej pory opowieści o superbohaterach uważali za wyjątkowo głupie, jak również i tym, którzy oglądali je na co dzień. Wszystko zależy od odpowiedniego podejścia i dystansu. Jak najbardziej polecam jako odtrutkę na wszechobecny schematyzm i liniowość tego typu opowieści, a osobiście czekam z niecierpliwością na drugi sezon, którego premierę twórcy zapowiedzieli już na  kwiecień tego roku.

Komentarze