Z zemstą jej do twarzy



- Gdy ta zemsta się skończy, czy będziesz szczęśliwa?
- Mam nadzieję. Chcę być na tyle szczęśliwa, żeby móc umrzeć. Właśnie tak chcę być szczęśliwa.

Dong-eun Moon (Hye-kyo Song) jest pusta wewnętrznie. Już nie jest człowiekiem (nie chce nim być), tylko skorupą wypełnioną po brzegi chęcią zemsty. Każdy aspekt jej życia podporządkowany jest wendecie. Nic innego się nie liczy. Gdy była nastolatką Dong-eun doznała niewyobrażalnej krzywdy. Piątka rówieśników uczyniła ją celem swoich prześladowań. Krzywdzili ją zarówno fizycznie (przypalanie całego ciała lokówką) jak i psychicznie (poniżające uwagi i molestowanie seksualne).

Jej dramat był tym większy, bo absolutnie nikt nie stanął po jej stronie. Wszystkie instytucje społeczne zawiodły zdeprawowane przez "dobrze" urodzonych wykorzystujących siłę pieniądza. Najbliższa rodzina, czyli matka, alkoholiczka, zupełnie nie zainteresowana losem swojego dziecka ochoczo, podpisuje wszystkie dokumenty świadczące przeciwko swojej córce. Podobnie jest z opiekunem społecznym (czy kimś na jego kształt), który przymyka oczy na widoczną krzywdę. Wszyscy oni dla dóbr materialnych zrobią absolutnie wszystko. Znikąd nie mogąc liczyć na pomoc, Dong-eun postanawia się zabić. I w tej kwestii jednak natrafia na barierę. Jej dusza nigdy nie zazna spokoju dopóki Yeon-jin Park (Ji-yeon Lim), czyli główna prześladowczyni, nie poniesie zasłużonej kary. Jeżeli Dong-eun nie wyrówna rachunków, to nikt tego nie zrobi.

Od tej pory całe życie głównej bohaterki podporządkowane będzie temu celowi. Wszystko, co od teraz przez następne osiemnaście lat będzie robić, wszystkie decyzje i działania, jakie podejmie, zaprowadzą ją do realizacji skrupulatnie przygotowanego planu zemsty. Gdyby jednak ktoś myślał, że celem Dong-eun jest śmierć oprawców, to się grubo pomyli. Zemstą ma być zamienienie ich życia w piekło, dokładnie takie, jakie kiedyś oni zgotowali jej. Nie ma przebaczenia, bo we wszechświecie musi być równowaga, dlatego oko za oko, ząb za ząb i złamana dusza za złamaną duszę.

W jednym z dialogów bohaterka zadaje pytanie:
- Gdybyśmy się poznali w inny sposób, w innych okolicznościach (czytaj: nie miałabym takich doświadczeń przemocowych z czasów szkoły), bylibyśmy inni?
- Bylibyśmy tacy sami. Zakochałbym się w tobie, nieważne, jaka byś była(...).
To naiwnie słodkie i w tej sytuacji usprawiedliwione, bo wychodzi z ust zakochanego mężczyzny. On może nawet wierzyć w to, co mówi. Prawda jest jednak taka, że o ile charakter Dong-eun zapewne pozostałby taki sam, to na podstawie odmiennych doświadczeń ukształtowałby przypuszczalnie zupełnie inną osobę.

Główna bohaterka normalnego życia nigdy nie zaznała. Zniszczona psychicznie i fizycznie za młodu, odarta z młodzieńczej niewinności, skupia się jedynie na wyznaczonym celu. Pozbawia ją to niejako wszelkich ludzkich odruchów. Swoją główną oprawczynię (Ji-yeon Lim) traktuje niczym najbliższą osobę, człowieka, który określił jej cel w życiu (bo tak było), przybraną demoniczną siostrę. Bohaterka żyje w swoim zamkniętym świecie, skupiona na celu, który bezwzględnie chce osiągnąć. Nie dopuszcza do siebie żadnych przypadkowych ludzi, unika niepotrzebnych relacji, mogących próbować (nawet przypadkowo) zmusić ją do zmiany wyznaczonego kierunku postępowania. Jej zwyczajne funkcje życiowe zostają wygaszone, a to, co się ostało, ukierunkowane jest tylko na jeden cel.

Z tego powodu bohaterka nie szuka przyjaźni ani tym bardziej miłości. Wierzy, że tego nie potrzebuje i na to nie zasługuje. Ale czy na pewno? Pomimo wszystko Dong-eun jest dobrym człowiekiem, okaleczona przez los, ale z wyraźnie ukształtowanym kręgosłupem moralnym. Jej niezłomność, determinacja i siła charakteru zjednuje ludzi, nawet wówczas, gdy sama tego nie oczekuje i nie dostrzega. Wielkim zaskoczeniem dla bohaterki jest odkrycie, że na jej drodze pojawiały się osoby jej sprzyjające. Tylko czy Dong-eun będzie w stanie to dostrzec i zaakceptować? Mogą w tym przeszkodzić dwie dekady samotności i świadomego wyobcowania się od drugiego człowieka. Czy będzie można to przezwyciężyć i przebić się przez tę skorupę narosłej latami krzywdy i poniżenia? Czy to właśnie nie te zdarzenia z przeszłości zdefiniowały bohaterkę jako osobę? Próba odpowiedzi na te pytania stanowi jeden z najlepszych (ale nie jedyny) elementów, na którym stoi ten wyśmienity koreański serial.

Ogromną siłą Chwały (Deo Geul-lo-ri, 2022, sezon 1) jest scenariusz. Spójny i przemyślany, napisany z dbałością o szczegóły zahaczające o aktualne problemy Korei Południowej z przekupstwem, bezkarnością elit i zjawiskiem przemocy szkolnej na czele. Co najistotniejsze jednak - dający możliwości do ukazania niejednoznacznych charakterów postaci, bo to bohaterowie są w nim najważniejsi.

Niekwestionowaną gwiazdą serialu jest główna bohaterka. Świetna Hye-kyo Song gra bezruchem wyrażającym więcej niż tysiąc gestów. Jej stoicki wyraz twarzy pozbawiony emocji idealnie wpasowuje się w charakter odtwarzanej postaci. Pomyli się jednak ten, kto by chciał twierdzić, że nie ma w tej bohaterce ekspresji. Jest i to właśnie w umiejętności ukazywania emocji przy ograniczonych środkach aktorskiego wyrazu tkwi wielkość tej postaci.

Oczywiście nie można nie wspomnieć o jej serialowej nemezis, czyli demonicznej Yeon-jin Park. Aktorka ją grająca Ji-yeon Lim tworzy swoją postać jak gdyby w kontrze do głównej bohaterki, stosując bardzo wyrazisty, wręcz krzyczący, sposób gry aktorskiej. Wszystko to nie wykracza jednak poza ramy kreowanej przez nią postaci. Nie przesadza, nie szarżuje zanadto, przez co nie mamy wrażenia przerysowania. Dzięki tak stworzonej postaci bardzo dobrze uzupełnia się ze stylem gry aktorskiej głównej bohaterki.

Drugi plan na ogół również dobrze sobie radzi aktorsko, jednak są pewne wyjątki (na przykład zbytnio przerysowana postać matki głównej bohaterki zagrana przez Ji-ah Park). Osobiście jednak najbardziej drażnił mnie Yeo-jeong Joo (Do-Hyun Lee) partner uczuciowy Dong-eun. Wypada przy głównej bohaterce blado i jak gdyby nieszczero. Nie jest to wina źle napisanej postaci, a bardziej umiejętności aktorskich, których w tym wypadku zabrakło. Nietrafiony dobór obsadowy, co widoczne jest chociażby w braku chemii między postaciami. Na szczęście "romans" głównych bohaterów, to jeden z lepiej napisanych elementów serialu i sprzyja mu dystans pomiędzy postaciami (jeden rażący sztucznością pocałunek jest niczym niepotrzebny zgrzyt w tej jakże dobrze naoliwionej machinie).

Na zakończenie warto wspomnieć o wartości dodanej serialu, jaką jest poczucie satysfakcji, którą widz odczuwa w trakcie seansu. Z ogromnym zadowoleniem przyglądamy się, jak sprawiedliwości staje się zadość, a oprawcy dostają to, na co zasłużyli. Satysfakcja jest tym większa, bo nie cierpią przy tym niewinni ludzie, a sama bohaterka nie "brudzi" własnych rąk. Latami misternie przygotowany plan zbiera swoje żniwo przywracając ofiarom ich honor, ich utraconą i zdeptaną chwałę. Karmi to nasze wewnętrzne (błędne) przekonanie, że każdego w końcu dosięgnie kiedyś ręka sprawiedliwości. Może to być dla nas niczym oczyszczenie ze wspomnień, które posiadamy z czasów szkolnych, nawet wówczas, gdy nigdy takich przeżyć jak główna bohaterka, nie doświadczyliśmy.

Komentarze