Niewinność dziecka




Tytułową bohaterkę poznajemy podczas wykonywania zwyczajnych zajęć domowych. Budzi się, bawi ze swoimi nieodłącznym pluszowym żółwiem, przygotowuje śniadanie. Ot, zwykły dzień. Mieszka w domu jednorodzinnym, za oknami szumią drzewa, jest piękny słoneczny dzień. Gdy bohaterce przyjdzie ochota na koktajl, sięgnie po mikser elektryczny i po kolei doda potrzebne składniki: wodę, miód, mrożone owoce… Czegoś jednak brakuje. Okazuje się, że słoik z interesującą konfiturą znajduje się na zawieszonej wysoko półce. Niezrażona pojawiającą się przeszkodą Stephanie (Shree Crooks) sięga po upragniony składnik.


Nie byłoby nic dziwnego w działaniu bohaterki, gdyby nie jej wiek. Dziewczynka ma około jedenastu lat. W głowie widza pojawia się nieuniknione pytanie: gdzie są jej rodzice? Stephanie wspina się na dwie ustawione z książek wieże, jednak zbudowana podstawa jest niewystarczającej wysokości. Dziewczynka próbuje sięgnąć jak najwyżej wspinając się na palce, ale to wciąż za mało. Już prawie go ma, dotyka dłonią, jednak ostatecznie słoik wyślizguje się jej z ręki i rozbija na kuchennej podłodze. Nie zraża to bynajmniej bohaterki, która podnosi największą z rozbitych części i przesypuje do miksera pozostałe na niej owoce. Na domiar złego Stephanie wylizuje ostry kawałek słoika (już na sam widok ciarki przechodzą).


Cała scena zbudowana jest w taki sposób, aby widz identyfikował się z realnym zagrożeniem czyhającym na małą bohaterkę. Co, gdyby spadła? Co, gdyby nadepnęła na szkło swoimi gołymi stopami? Co, gdyby przecięła sobie język? I w końcu, co gdyby kawałki szkła zmieszały się z przesypywaną konfiturą? To jeszcze nic. Nerwy widza za moment wystawione zostaną na jeszcze większą próbę. Stephanie w końcu uruchamia mikser, ale z powodu użytych zamarzniętych owoców silnik urządzenia wciąż się zacina. Bohaterka naprzemiennie wciska przycisk włączania i wyłączania. Po kolejnym zacięciu nie wyłączając maszyny, wkłada do niej swoją małą rączkę i próbuje zamieszać niepoddające się zmiksowaniu owoce. Jako widzowie siedzimy obgryzając ze zdenerwowania paznokcie, obserwując, jak ręka Stephanie sięga coraz to głębiej i głębiej do wnętrza maszyny, której silnik w końcu rusza...


Z czym widz w filmie Stephanie (2017, reż. Akiva Goldsman) ma do czynienia? Podrzucane tropy kierują nas w stronę kina katastroficznego. Ale czy to wirus? Inwazja? Czy może siły nadprzyrodzone? Polecam nie czytać zbyt dużo na temat fabuły filmu, by mieć tym większą frajdę z odkrywania jej kolejnych elementów. Reżyser myli tropy, bawiąc się z widzem, starając się go jak najdłużej dezorientować i - trzeba przyznać - robi to w iście mistrzowski sposób. Pomimo odkrywania kolejnych kart, historia gmatwa się coraz bardziej, zmuszając nas do rewizji filmowych przyzwyczajeń. Nie powinno to dziwić, gdy weźmiemy pod uwagę fakt, że ci sami twórcy odpowiadają za scenariusz do innego świetnego filmu: Super Dark Times (2017, reż. Kevin Phillips), który nawet w większym stopniu opierał się na umiejętnym żonglowaniu konwencjami i zabawą z przyzwyczajeniami widza.


Strach widza w Stephanie wynika z całkowitego utożsamienia się z główną bohaterką dramatu. Dziewczynka ma tylko jedenaście lat, ale zachowuje się racjonalnie i odpowiedzialnie, a do tego jest niesamowicie odważna. Wszystkie ewentualne irracjonalne działania z jej strony położyć można na kanwę jej młodego wieku. Nie udałoby się to w pełni, gdyby młoda aktorka nie udźwignęła roli. Nietrudno sobie wyobrazić, jak łatwo było ją zepsuć zbytnią oszczędnością(apatią) lub dziecięcą nadekspresją. Shree Crooks wcielająca się w rolę Stephanie, potrafi swoją wersją "bezbronnego" dziecka uderzyć we właściwy punkt, co tym bardziej potęguje zaskoczenie pod koniec filmu, gdy zasłona tajemnicy opadnie.


Jedyny niedosyt jaki poczułem po seansie, dotyczył samego finału opowieści. Z jednej strony jest całkiem zadowalający, jednak biorąc pod uwagę wielość stopniowanego zaskoczenia jakie zaserwowali nam wcześniej twórcy, okazał się nie do końca satysfakcjonujący. Liczyłem jednak na więcej. Nie zmienia to oczywiście faktu, że Stephanie, pomimo tego, że właściwie nieznany, jest murowanym kandydatem do miana pozytywnego zaskoczenia roku.

Komentarze