Na gorąco: Szansa dla karierowicza (Career Opportunities, 1991, reż. Bryan Gordon)




Jest w obrazach Johna Hughesa pewien niezbywalny czar, swoisty urok, sprawiający, że niezależnie od wieku, jego filmy ogląda się wyśmienicie. Widać, że twórca lubi swoich bohaterów, kibicuje im, a na różne potknięcia i przewinienia patrzy przez palce. Zdecydowana większość postaci pojawiająca się w jego filmach, to młodzież borykająca się ze swoimi "małymi" problemami. Nie inaczej jest w Szansie dla karierowicza. Film posiada dwójkę bohaterów - Jim (Frank Whaley), to dwudziestojednoletni chłopak żyjący we własnym świecie marzeń i wymyślonych historii, nierozumiany zupełnie przez otoczenie. Poznajemy go, gdy traci kolejną pracę. Josie (Jennifer Connelly) natomiast, to dziewczyna z bogatego domu niepotrafiąca uwolnić się spod skrzydeł wpływowego ojca. Za wszelką cenę chce zajść za skórę swojemu rodzicowi posuwając się nawet do próby kradzieży.


Losy bohaterów skrzyżują się podczas jednej nocy w obrębie zamkniętego supermarketu, w którym Jim podejmuje kolejną pracę. Podobieństwo problemów przybliża do siebie te dwie niemalże obce sobie osoby. Młodzieńczy żar pokona wszelkie przeszkody, a potrzeba bycia z drugim człowiekiem wskaże odpowiednią drogę porozumienia. To prawda, że w filmie wszystko jest nadzwyczaj naiwne, a w drugiej jego części, gdy na horyzoncie pojawiają się przestępcy, także i nazbyt groteskowe i jakby nie do końca przemyślane, jednak równocześnie posiada swój nieodparty urok.


W filmie przekonują szczególnie bohaterowie. Frank Whaley bardzo dobrze wpasowuje się w jedną z typowych postaci (nierozumiany przez otoczenie sympatyczny gaduła) z wachlarza charakterów Johna Hughesa. Natomiast postać Josie McClellan w interpretacji Jennifer Connelly, to już czysta uczta dla oka. Tak ponętnie, aktorka jeszcze nie wyglądała w żadnym ze swoich wcześniejszych filmów. Błyszczy na ekranie seksapilem kradnąc absolutnie każdą scenę z jej udziałem (jazda na wrotkach).


Szansa dla karierowicza może i nie dorównuje najlepszym dokonaniom reżysera takim jak Klub winowajców (The Breakfast Club, 1985), czy Szesnaście świeczek (Sixteen Candles, 1984) ale kradnie serce zawsze aktualną problematyką (problemy z wyborem drogi życiowej), sympatycznymi bohaterami, oryginalną atmosferą lat 80. oraz swobodą narracji wprost z najlepszych komedii młodzieżowych ówczesnego okresu. To się po prostu świetnie ogląda.
Ocena 7/10

Komentarze