TOP 10 najlepszych filmów minionej dekady



Mnogość dobrych filmów ostatniej dekady nie pozwoliła mi na dokonanie całkowicie obiektywnego wyboru (nie wiem, czy dwudziestka, by wystarczyła). Jakoś jednak musiałem to zrobić, dlatego wygrały filmy, nie tylko moim zdaniem najlepsze, ale również te najbardziej przeze mnie ukochane. Poniżej zatem moje the best of ostatnich dziecięciu lat. Gdy patrzę na te tytuły aż drżę z podniecenia i chociaż wiem, że to w większości kino dosyć specyficzne, to z całego serca gorąco polecam. Kolejność chronologiczna, od najstarszego do najmłodszego.



--------
2010



Cold Fish (Tsumetai nettaigyo) – reż. Sion Sono



To, co w tym filmie zachwyca, to pierwszorzędna reżyseria sprawiająca, że z każdym kolejnym seansem akcja wciąż trzyma w napięciu nie pozwalając na oderwanie oczu od ekranu. Dynamika obrazu w połączeniu z przemyślanym scenariuszem powodują, że widz czuje się niczym główna postać dramatu wpadająca w pułapkę niesprzyjającego mu losu. Utożsamiamy się z nią i kibicujemy w przemianie dzięki której bohater nabiera pewności siebie i zaczyna radzić sobie w skrajnej sytuacji. Czy jednak na pewno o takiej przemianie marzył? Dzięki tak postawionemu problemowi reżyser może zadać pytanie, lub wręcz oskarżyć społeczeństwo, o fascynację przemocą, kombinatorstwem i ciągle żywym męskim szowinizmem.




--------
2012


Dredd – reż. Pete Travis



Więcej na temat filmu tutaj.




--------
2013


 

Martwe zło (Evil Dead) – reż. Fede Alvarez



Długo ten film we mnie dojrzewał zanim zajął zasłużone miejsce w top 10 minionej dekady. Pierwszy seans zapamiętałem jako coś ekstremalnie różnego od pierwowzoru Sama Raimiego. Następne dni, a nawet tygodnie, film powracał do mnie w myślach, nie dając o sobie zapomnieć. Nie pozostało mi nic innego jak zmierzyć się z nim ponownie. Już wtedy wiedziałem, że mam do czynienia z obrazem, do wielokrotnego użytku. Strachu w filmie Alvareza nie budują jump scary, a świadomość jaką widz posiada, co nastąpi za moment. Ciekawym pomysłem, i jak najbardziej udanym w tym kontekście, było przyrównanie głodu narkotykowego do opętania. Jednak to jest tylko szczegół ponieważ największa moc obrazu tkwi w przemocy. Cała druga połowa filmu, to istna krwawa łaźnia. Bezkompromisowość jej pokazywania nie powoduje jednak w widzach odruchów obrzydzenia, a jedynie wzdrygnięcie w rodzaju: - To musiało boleć. Wynika to z jej ekranowej groteskowości wzmocnionej przez "siły nadprzyrodzone". Dzięki temu ukazana przemoc odsuwa się ze świadomości widza jako coś nierealnego, a wręcz bajkowego.





---------
2013


Tylko Bóg wybacza (Only God Forgives) – reż. Nicolas Winding Refn



Więcej na temat filmu tutaj i tutaj.




--------
2014


Kanako w krainie czarów (Kawaki) – reż. Tetsuya Nakashima



Opowieść o ojcu poszukującym swojej nastoletniej córki przechodzi zamiennie w historię o człowieku pragnącym odkupienia za grzechy przeszłości. Nakashima funduje widzom wycieczkę w głąb głowy ogarniętej chorobą. Tylko czyją? Ojca, czy może córki, która nieświadomie przejmuje skłonności ojca?  Reżyser tapla nas w morzu błysków, szybkich cięć montażowych i głośnej muzyki. Robi to nad wyraz sprawnie wykorzystując techniki zdobyte przed laty podczas pracy przy kręceniu teledysków. Nierzadko ekran wydaje się być jednym wielkim klipem, który z jednej strony traktowany może być jako projekcja postrzegania świata przez młodych ludzi, ale równocześnie przedstawiać obraz wnętrza głowy człowieka ogarniętego chorobą. Najbardziej dziki i kontrowersyjny film Tetsuya Nakashimy, a z pewnością jeden z najlepszych (o ile nie najlepszy) przedstawiciel kina spod znaku japońskiej ekstremy.




--------
2014


Rover (The Rover) – reż. David Michod



Więcej na temat filmu tutaj.




--------
2015


Zabójczyni (Nie Yin Niang) – reż. Hsiao-hsien Hou



Muszę się przyznać, że pomimo trzech seansów nadal nie ogarniam całej fabuły tego filmu. Najlepsze jest to, że kompletnie mi to nie przeszkadza. Zabójczyni jest albowiem jak ten piękny obraz w galerii: nie znasz jego genezy powstania, ale nie przeszkadza to jednak w upajaniu się jego pięknem. Podobnie jest z tym filmem. Ciągnące się w nieskończoność sceny dają widzowi czas, by mógł napawać się ich urodą. Czego tutaj nie ma: baśniowa przyroda, egzotyczna architektura, królewskie odzienia. Do tego dodajmy piękno azjatyckich aktorów (Qi Shu) i choreografię walk rodem z filmów Wuxia, wszystko to podlejmy paletą jaskrawych kolorów jak również stylową czernią i bielą, a powstanie nam arcydzieło sztuki filmowej.




---------
2015


Cień (Maryland) – reż. Alice Winocour



Więcej na temat filmu tutaj.




---------
2016


Mięso (Grave) – reż. Julia Ducournau



Co by nie było, że gustuje w samej ekstremie japońskiej, tym razem będzie francuska;) Wyśmienity debiut emanujący tym co najlepsze, czyli świeżością, bezkompromisowością, drapieżnością, siłą, a do tego zrobiony z pomysłem. Odświeżające spojrzenie na tematykę kanibalistyczną. Zapadające w pamięć sceny (jak chociażby pierwszego zakosztowania mięsa przez bohaterkę), muzyka i aktorstwo oraz kobiece spojrzenie (reżyserka) przesądzają o wyjątkowości obrazu. Wybudzanie się instynktu mięsożercy niczym walka o własne prawa (młodość) i prawa swojego "gatunku" kanibali = kobiet. Bezpardonowe odwrócenie porządku panującego od wieków (żona żerująca na mężu, kobieta na mężczyźnie). Pięknie dzikie kino.




--------
2017


Nigdy cię tu nie było (You Were Never Really Here) – reż. Lynne Ramsay



Więcej na temat filmu tutaj.


Komentarze