Na gorąco: The Highwayman (2019, reż. John Lee Hancock)




Gdy na samym początku filmu, po scenie ucieczki skazańców, dyrektor więzienia stwierdza, że jeszcze nie tak dawno za takimi bandytami jak Bonnie i Clyde (przestępcami, którzy drwią z porządku publicznego, a ich główny cel stanowią policjanci) wysyłano łowców, to w tych słowach czujemy tęsknotę. Tęsknotę za światem, który nieuchronnie odszedł w zapomnienie, za światem w którym prym wiedli mityczni mistrzowie rewolweru, kowboje i szeryfowie ścigający wyjętych spod prawa przestępców. The Highwayman stanowi swoiste pożegnanie z tym światem. Pożegnanie wyidealizowane (bohaterowie to obraz cnót rodzinnych), ale niepozbawione przyjemnej nutki goryczy.


Ścigani Bonnie i Clyde są jak żywo wyjęci z innej epoki. Przeszkody, które napotykają na drodze pokonują bronią palną. Zamiast koni używają samochodów, zamiast koltów karabiny maszynowe. Świeżo wypracowane, jeszcze nie w pełni sprawne, instrumenty kontroli społecznej są wobec nich bezradne. Dwóch byłych Rangersów (Kevin Costner i Woody Harrelson) przywróconych zostaje do czynnej służby jedynie po to, by mogli ruszyć w pościg za tym złem nieogarniętym, nieucywilizowanym i na pierwszy rzut oka irracjonalnym. Oni również należą do minionej epoki (szeryfowie z koltami na swoich "mechanicznych rumakach"). Współczesny świat ich nie chce, ale niestety potrzebuje bo człowiek nigdy w pełni się nie ucywilizuje. Widz nie ma żadnych wątpliwości, że tylko oni są w stanie zmierzyć się z tym jednostkowym, wciąż wymykającym się prawu, złem. Dodatkowy problem stanowi fakt, że bandyci wywodzą się z nizin społecznych, które ich wspierają i bezkrytycznie bronią. Bonnie i Clyde są niczym gwiazdy kina, na których się wzorują. Mit dla wszystkich dostępnego bogactwa nęci na tyle, by starać się go w taki sposób wykoślawić (szczególnie w czasach kryzysu), by móc dopasować do swojej sytuacji, bo kto nam zabroni? Jesteśmy młodzi i wolni, a to jest Ameryka.

 

Celem twórców filmu było stanięcie po stronie strażników prawa, przedstawienie ich wersji wydarzeń. Bonnie i Clydea obserwujemy zawsze z dystansu, jako milczące zło, nie zagłębiając się w kontekst ich działań. Ten, z jednej strony, pozytywny aspekt tej produkcji  przemawia również na jej niekorzyść, bo dostajemy za bardzo wyidealizowany (a poprzez to mało realny) obraz głównych bohaterów. Rangersi to dinozaury, profesjonaliści starej daty, skazani na wymarcie. Nie znikną jednak nagle, tylko odejdą z hukiem, z podniesioną głową. Nie czekają na poklask gawiedzi, oni wypełniają wewnętrzny, niezbywalny obowiązek (przynajmniej tak to widzą twórcy filmu).


The Highwayman wrzucony został do worka typowych produkcji Netflixa, którym z góry przypina się łatkę filmu słabego. Niesłusznie, ponieważ to całkiem udany obraz zwracający uwagę na wciąż aktualne problemy, takie jak chociażby rola mediów w kreowaniu idoli, czy zasadność trzymania się litery prawa wobec ludzi owym prawem pogardzających. Nie spodziewajmy się arcydzieła, bo i nie o to twórcom chodziło. Film oddaje sprawiedliwość legendzie, twardzielom, którzy się co prawda starzeją, ale nie miękną i nie sprzeniewierzają nigdy hołdowanym ideałom. W taki sposób tworzy się mity.
Ocena 7/10

Komentarze