Z biblioteki Nowych Horyzontów: Samotność Gigantów (Giants Being Lonely, 2019, reż. Grear Patterson)

 

 

Debiut reżyserski Greara Pattersona, jak nietrudno wywnioskować z tytułu, traktuje o samotności. Samotność owa jest jednak tylko pochodną czegoś o wiele bardziej przygnębiającego - braku porozumienia. Widoczne to jest nie tylko w relacjach międzypokoleniowych pomiędzy dziećmi i rodzicami, ale szerzej wśród wszystkich bohaterów pojawiających się na ekranie: pomiędzy kolegami z drużyny, mężem a żoną, chłopakiem i jego dziewczyną, trenerem a drużyną, młodym kochankiem a jego dojrzałą partnerką itd.

Zdaje się, że każdy z bohaterów w filmie jest samotną planetą odbijającą się od jej podobnych, nie wchodzącą z nimi w żadne interakcje. Najbardziej uderza jednak fakt, że nikt już nawet tego nie próbuje. Wszyscy akceptują ten stan rzeczy zatracając się coraz bardziej w swoim własnym świecie. Wszystkie działania bohaterów skierowane w stronę drugiego człowieka są pozorne i ostatecznie nie mają na celu zbliżenia go do siebie. Bohaterowie płyną po prostu z prądem, bezwładnie unoszeni jego siłą. Reżyser obrazuje ludzi, którzy nie próbują robić czegokolwiek, bo nie mają ku temu celu – nie tęsknisz za tym czego nie znasz, nie dążysz do celu, gdy go nie masz. Taki stan nie zaistniał teraz, on trwa od dawna. Brak relacji zdaje się być dziedziczny, przekazywany z pokolenia na pokolenie. Co ciekawe, reżyser wcale za taki stan rzeczy winą nie obarcza nowych technologii, jak to ma często miejsce w innych filmach o współczesnej młodzieży. Tutaj nowa technologia (telefony, komputery, Internet, gry wideo itd.) co najwyżej pełni rolę drugorzędną. Podobnie jest ze światem doznań zmysłowych, które są ważne w życiu człowieka, ale nie odpowiadają bezpośrednio za jego złą kondycję.

W jednej z początkowych scen główny bohater wychodzi co wieczór "na imprezę", ale nigdy na żadną nie dociera spędzając noc blisko domu swojej byłej (aktualnej?) dziewczyny. Bohaterowie marzą o sobie nie robiąc jednocześnie nic, by swoje marzenia zrealizować. Więcej nawet, te marzenia już się ziściły (chłopak z dziewczyną byli ze sobą i chcą być dalej, nawet deklarują sobie wzajemną miłość), ale wolą tkwić w emocjonalnym bezruchu, we wnętrzu swoich głów, gdzie czują się bezpiecznie i pewnie. Za taki obraz świata reżyser winą obarcza starsze pokolenie. Dzieci widzą postępowanie swoich rodziców i jak gdyby instynktownie obawiają się powielania wzorców (co wydają się być nieuniknione). Ci, którzy mogą, wybierają tę dziecięcą iluzję, pragnąc tkwić w niej jak najdłużej. Niestety, w niektórych przypadkach rodzice za bardzo wchodzą "z buciorami" w rzeczywistość młodego człowieka depcząc ostatki jego kruchej ułudy i to nie może pozostać bez reakcji. Reakcja ta uwolni skrywane głęboko urazy. Burząc czyiś świat liczyć się trzeba z tym, że ktoś odwdzięczy się tym samym.

Pomimo, że końcówka filmu mocno zawodzi nie zmienia to faktu, że Samotność Gigantów pozostaje w pamięci jako dzieło zmysłowe, szukające na swój własny sposób odpowiedzi na bolączki współczesnego świata. Nie dla wszystkich, ale warto.

Komentarze