Po pewnym czasie historia zaczyna zataczać coraz szersze kręgi, a uwaga widza stopniowo zostaje zwrócona na trzech antagonistów: Romeo (Asier Etxeandia) właściciela przybytku uciech, od którego uciekają bohaterki oraz jego pracowników i wychowanków Moisesa (Miguel Ángel Silvestre) i jego młodszego brata (mojego ulubieńca) Christiana (Enric Auquer). Mamy okazję popatrzeć na sytuację również z ich punktu widzenia. Relatywizm postępowania bohaterów jest, moim zdaniem, kluczem do sukcesu historii opowiadanej w Sky Rojo. Męscy bohaterowie stanowią wobec dziewczyn swoistą przeciwwagę ideologiczną. Reprezentują "społeczne" spojrzenie na problem uciekinierek. Ich oczy, to oczy świata uprzedmiotowiającego kobiety, sprowadzającego je do rangi weekendowego marzenia czy też egzotycznej przygody, o której po zapłacie można spokojnie zapomnieć. To środowisko determinuje zachowanie bohaterów, a oni sami odgrywają jedynie role przypisane im przez życie. To właśnie z tego kręgu beznadziei trzy kobiety próbują się wyrwać. Czy świat im na to pozwoli? Czy świat jest na to gotowy? Czy to, jak zarabiały na życie nie skrzywiło ich psychiki do tego stopnia, by zrównywać wszystkich mężczyzn do poziomu klienta? I najważniejsze, czy one same będą potrafiły powrócić do "szarej" egzystencji zwyczajnego śmiertelnika?
Niebagatelną rolę w serialu gra jego forma, powodująca odrealnienie seansu, sprawiająca, by pomimo swojej tematycznej brutalności nie wprawiał widza w emocjonalny dyskomfort. Od samego początku serial uderza w nas paletą jaskrawych barw. Wszystko się błyszczy, świeci i emanuje żywo wesołymi kolorami. Dodajmy do tego przerysowane sytuacje, specyficzną profesję, którą parają się główne bohaterki, brutalność oraz fakt, że film po brzegi wypełniony jest mniej lub bardziej dosłownie ukazaną erotyką i mamy widoczny ukłon w stronę kina spod znaku exploitation. Na tym jednak nie koniec zapożyczeń. Dramaturgia prezentowana w poszczególnych odcinkach na myśl przywodzi chociażby, rewelacyjne Breaking Bad (2008 – 2013). Tempo, zwroty akcji, a nawet struktura odcinków i urywane zakończenia były typowe dla historii o Walterze White (ale i nie tylko).
Podsumowawszy, Sky Rojo jest produkcją nietuzinkową. Nie jest bez wad, jednak nadrabia wszystko wcale niebagatelną historią, dobrze nakreślonymi bohaterami, tempem akcji oraz wyjątkowym klimatem. Dodać do tego należy brak zachowawczości co sprawia, że staje się dodatkowo przyjemnie nieprzewidywalny. Miejmy nadzieje, że twórcy utrzymają obrany kurs opowieści w kolejnym sezonie (sezonach?), który ma nadejść już latem tego roku.
Komentarze
Prześlij komentarz