Skazane na siebie

 

 

Główna bohaterka, Yeong-nam (Doona Bae), zesłana zostaje na prowincjonalny posterunek, gdzie tymczasowo ma objąć stanowisko komendanta miejscowej policji. To przeniesienie jest dla bohaterki degradacją i pewnego rodzaju karą (z czasem dowiemy się dlaczego). Niewielkie miasteczko położone nad brzegiem morza utrzymuje się prawie jedynie z połowów ryb. Jak to bywa z większością małych miejscowości, wszyscy się tam znają oraz wszyscy wszystko o sobie wiedzą. Yeong-nam jest skrytą osobą i nie ma zamiaru spoufalać się z kimkolwiek, dlatego społeczność ma z nią problem (jest komendantem, więc to społeczność ma kłopot, a nie odwrotnie).

Niespodziewanie losy Yeong-nam skrzyżowane zostaną z nastoletnią Do-hee (Sae-ron Kim). Młoda dziewczyna jest miejscowym dziwadłem i popychadłem, tak dla rówieśników, jak dla ojca i babki. Pomiędzy bohaterkami rodzi się specyficzna więź, taka na kształt zależności pomiędzy córką i matką. Główna bohaterka wzbudza w młodej dziewczynie respekt, poprzez swoją niezależność i posiadanie własnego zdania. Dodatkowo nikogo się nie boi (vide: pijanych mężczyzn). Z drugiej strony, Yeong-nam jako pierwsza obdarzyła młodą bohaterkę bezwarunkową i niewinną czułością. Sprawa komplikuje się gdy na jaw wychodzi fakt homoseksualnej orientacji głównej bohaterki. Jakże łatwo jest bezpodstawnie ferować wyroki opierając się na własnych lękach i frustracjach.

Otwórz mi drzwi (Do-hee-ya, 2014, reż. July Jung) zaskakuje nieszablonowością historii oraz dużym ładunkiem analizy psychologicznej postaci. Wdziera się on bezpardonowo ze zdwojoną siłą w ostatnich trzydziestu minutach seansu. Odbywa się to z zaskoczenia, wyrywając widza z bezpiecznej strefy komfortu. Już przyzwyczailiśmy się do dramatu obyczajowego jako gatunku wiodącego, już myślimy, że wiemy, jak to się może skończyć, a tu nagle buum! Film bardzo szybko i zadziwiająco płynnie przekształca się w mocny dramat psychologiczny. Niesamowite jest to, jak bardzo ostatecznie pasuje to do całości. Więcej nawet, uzasadnia i usprawiedliwia wszystko to, co obserwowaliśmy do tej pory na ekranie.

W filmie główne bohaterki stanowią dla siebie wzajemne uzupełnienie. Są niczym dwa zagubione statki na wzburzonym morzu. Z niewiadomych przyczyn spotykają się ratując tym samym swoje życia. Jedna zapija niemoc stworzenia szczęśliwego związku uczuciowego, druga w desperackim poszukiwaniu autodestrukcyjnej przemocy wobec siebie samej, próbuje zagłuszyć poczucie winy związane z odejściem ukochanej osoby (biologicznej matki). Film idealnie ukazuje samotność w tłumie i szczęście z odnalezienia tej jednej bratniej duszy. Stawiać czoła można całemu światu, gdy stoi za nami chociaż jeden człowiek. Nie musi on być idealny, wystarczy, że będzie istniał tylko dla nas.

Podoba mi się oszczędność gry aktorskiej Doony Bae, która początkowo może nawet trochę drażnić. Z czasem jednak okazuje się, że jest to zabieg celowy, mający dodatkowo uzasadnienie dla późniejszego rozwoju fabuły. Otwórz mi drzwi było dla mnie przyjemnym zaskoczeniem. To film, który oferuje więcej niż początkowo obiecuje i dobry prognosta dla przyszłych prac reżyserki, która swój debiut może określić mianem więcej nawet niż udanym.

Komentarze