Notatki na marginesie: Zły panicz (Gwigongja, 2022, reż. Hoon-jeong Park)


Najnowszy film Hoon-jeong Parka, to kino sensacyjne, w którym jest prawie wszystko. Starcia na noże i pięści, strzelaniny, pościgi samochodowe oraz gonitwy po budynkach mieszkalnych. Jest wszystko, ale niczego nie ma w nadmiarze. Reżyser perfekcyjnie dozuje akcję, po to, abyśmy się nią nie znudzili. Powoli i równomiernie napięcie rośnie, aż do finałowego starcia, które przyrównać można (by być obrazowym) do wybuchu bomby atomowej. Warto również wspomnieć o tym, jak perfekcyjnie ta scena została nakręcona. Pomimo błyskawicznej akcji, której efekt reżyser uzyskuje szybkimi cięciami montażowymi, widz ani na moment nie traci orientacji w tym, co dzieje się na ekranie. Bez problemu podążamy za poczynaniami  "głównego bohatera".

Hoon-jeong Park z nie lada wirtuozerią uprawia wybrany przez siebie gatunek filmowy. Jest pewny wiedzy widza, dlatego świadomie rzuca mu wyzwania. Kino sensacyjne przyzwyczaiło nas do sytuacji, w której główny bohater jest związany ze specyficzną profesją (żołnierz, policjant, ochroniarz, zabójca na usługach mafii itd.) uzasadniającą jego niezwykłe umiejętności w radzeniu sobie z niecodziennymi sytuacjami. Jako widzowie jesteśmy w stanie uwierzyć, że przykładowo były komandos, odznaczony za walkę w Wietnamie, nie będzie miał problemu ze stawieniem czoła całej armii bandytów. Więcej nawet, oczekujemy wręcz, aby zaprezentował swoje umiejętności. W Złym paniczu punkt wyjścia jest podobny, ale już jego rozwinięcie wygląda zupełnie inaczej.

W drugiej scenie filmu poznajemy głównego bohatera, który toczy walkę na ringu, czyli jest bokserem. Wygrywa ją, więc możemy domniemywać, że jest dobry w tym, co robi. Parę scen dalej jego umiejętności potwierdzone zostają podczas walki ulicznej, do której dochodzi na skutek pewnej intrygi. Już wiemy, że główny bohater potrafi poradzić sobie nawet z przeważającą liczebnie grupą przeciwników. Na tej podstawie wnioskujemy, że teraz to się dopiero zacznie… Reżyser również wie, że tego oczekujemy, dlatego już do końca filmu nie pozwoli bohaterowi użyć (poza jednym ciosem) swoich pięści. Od tego momentu nasz bokser, jedyną rzecz, którą będzie uskuteczniać, to ucieczka. I znowu, łatwo nam uwierzyć w jego kondycję, bo to przecież pięściarz.

Kolejnym elementem, w obszarze którym reżyser prowadzi dialog z widzem, jest postać antagonisty głównego bohatera. Nieprzypadkowo przedstawiony nam zostanie wcześniej niż główny bohater, bo już w pierwszej scenie filmu. Jego umiejętności i brutalność mają za zadanie wywrzeć na nas określone wrażenie. Od tego momentu ta postać pojawiać się będzie regularnie, stale podążając za głównym bohaterem. Nawet wówczas, gdy przedstawiony nam zostanie prawdziwy szwarccharakter, my dalej uważać go będziemy za głównego antagonistę w filmie. Przecież grozi, goni, a nawet strzela do głównego bohatera.

Pierwsze znaki zapytania na postrzeganiu przez nas tej postaci pojawią się wraz z dokładniejszym jej poznaniem. Celowo zdaje się być niejednoznaczna, ni to zła, ni to dobra, taka nieokreślona. Ostatecznie to ona, a nie nasz bokser, staje się głównym bohaterem filmu. Strzałem w dziesiątkę było zatrudnienie do tej roli Seon-ho Kima. Niewyróżniający się niczym aktor serialowych K-dram niespodziewanie w tym filmie rozkwita. Bywa bezwzględny i brutalny, ekstrawagancki i tajemniczy, ale również czarujący i dowcipny, a nawet wielkoduszny, z delikatną nutką szaleństwa. Trudno nie zacząć go lubić i nie będzie to pierwszy raz w historii kina, gdy widz obdarza sympatią antybohatera. W tym elemencie jednak, jak i w każdym innym w filmie, jest pewna przewrotność (której zdradzać nie warto).

Bardzo odświeżająco również wyglądają wątki kobiece w filmie. Schematyczne, romantyczne podejście, zastąpione zostaje humorystyczną brutalnością. Nie do tego przyzwyczaiło nas kino głównego nurtu. Wszystko to razem sprawia, że Zły panicz z typowego przedstawiciela kina akcji staje się opowieścią potrafiącą dać wiele frajdy, zarówno zwykłym zjadaczom popcornu, jak również widzom oczekującym od kina czegoś więcej.

Komentarze