Na gorąco: One! (Them!) 1954 - reż. Gordon Douglas




Straszna ramotka, sympatyczna ale mało strawna dla kogoś, kto nie jest specjalnym entuzjastom filmów Sci-Fi z lat 50. Początkowo fabuła wciąga i nawet intryguje, niestety im dalej, tym gorzej. Szczególnie widoczne są niedostatki w zakresie scenariusza. Najbardziej irytuje brak wyraźnego głównego bohatera. Wprawdzie podjęto próby jego wykreowania ale zrobiono wszystko na opak. Początkowo pojawia się charyzmatyczny policjant, który całkiem umiejętnie dźwiga ciężar głównej postaci. Potrafimy się z nim utożsamić, a przez to kibicować jego poczynaniom. Niestety, w czasie trwania akcji pojawia się drugi męski bohater, pracownik FBI, który nie dość, że jest całkowicie pozbawiony charyzmy, to jeszcze budzi w widzach negatywne odczucia względem swojej osoby. Postać jest tak bezbarwna, że nawet przez myśl by mi nie przeszło, że to właśnie ją twórcy wybrali na głównego bohatera. Niestety, staje się to nad wyraz jasne, gdy nasz agent połączy swoje siły z partnerką.


W filmie, według przepisu, musiała pojawić się kobieta, dlatego twórcy wprowadzili postać pani naukowiec, która "snuje się" za głównym(i) bohaterem niczym zjawa (mając za zadanie zapewne stanowić przeciwwagę dla pojawiających się na ekranie, niemalże wyłącznie, męskich bohaterów). Oczywiście, gdy mamy już kobietę, to musi pojawić się również i uczucie, lub co najmniej jakieś symptomy romansu. Do naszej pani naukowiec twórcy nakazują, ku mojej rozpaczy, smalić cholewki bezbarwnemu agentowi FBI… A później było już tylko gorzej. Cała druga połowa filmu, w tym ten wątpliwej jakości romans, wydaje się być "szyta" od niechcenia na kolanie. Odniosłem wrażenie, że twórcy mieli fajny pomysł wyjściowy, jednak nie starczyło im inwencji twórczej, by go umiejętnie rozwinąć. Trochę szkoda bo obraz posiada świetny klimat i całkiem niezłe efekty specjalne (biorąc oczywiście pod uwagę lata w których powstał). Generalnie, film tylko dla entuzjastów.
Ocena 5/10

Komentarze