Krew na mieczu




Zastanawiałem się kiedy - i czy w ogóle - Tsukamoto powróci do formy prezentowanej chociażby w Wężu czerwcowym (Rokugatsu no hebi, 2002)? Sporą "chwilę" musiałem czekać, ale po siedemnastu latach doczekałem się. Radość moja jest tym większa, że jego najnowszy film o dźwięcznym polskim tytule Mord (Zan, 2018) jest nie dość, że powrotem do długo wyczekiwanej formy, to jeszcze prezentuje gatunek przeze mnie ulubiony czyli chanbara (a może bardziej dramat samurajski).


Fabuła filmu koncentruje się na losach ronina o imieniu Mokunoshin (Sosuke Ikematsu). Poznajemy go w momencie, gdy akurat przebywa i pracuje w wiosce chłopów. W zamian za strawę i dach nad głową pomaga w pracach w polu, a w wolnych chwilach uczy fechtunku syna gospodarza domu, w którym aktualnie mieszka. Spokojny żywot Mokunoshina kończy się wraz z poznaniem Sawamury (Shin'ya Tsukamoto). Ronin jest mistrzem miecza zbierającym grupę udającą się do Edo na służbę  Shogunowi. Werbuje do drużyny Mokunoshina oraz ćwiczącego z nim syna gospodarza. Sprawy zaczynają się komplikować, gdy w okolicy pojawia się grupa roninów o niejasnych zamiarach. Nasiąknięci przez lata występkiem czują się bezkarnie w kraju, który od zawsze usprawiedliwiał ich postępowanie przynależnością do kasty wojowników.


Dwieście pięćdziesiąt lat pokoju sprawiło, że umiejętności samurajów (walka) stają się niepotrzebne. Z tego powodu wojownicy masowo tracą pracę, ale nie status. Więcej nawet. Przywileje (noszenie miecza) i kodeks samurajski obowiązuje (nieparanie się "niegodną" pracą fizyczną, np. w polu), podczas gdy nie idą za tym żadne uregulowania prawne. Bezpańscy wojownicy muszą radzić sobie ze swoją dumą na swój własny sposób. Nieliczni są w stanie zmodyfikować swoje poglądy (Mokunoshin pomaga chłopom w polu i uczy walki mieczem), inni modyfikują je jedynie w wybranych kwestiach (nie przeszkadza Sawamurze, że syn gospodarza jest chłopem, dopóki posiada interesujące go umiejętności walki mieczem, a przybyli roninowie nie widzą niczego złego w rabunkach, ale już pracę w polu uważają za niegodną). Trudny to czas, w którym status człowieka zmusza do czynienia rzeczy, których inni robić nie mogą (pomimo przekonań i chęci).


Główny bohater jest świetnym szermierzem, ale nie chce zabijać. Stroni od tego nawet wówczas, gdy dochodzi do masakry i wydawać by się mogło, że wyrządzona krzywda domaga się krwi. On jednak postrzega tę sytuację inaczej i stara się wyjść poza ramy kodeksu samurajskiego. Zupełnie inaczej ma się sprawa z uczonym przez niego synem chłopów. Młody mężczyzna zafascynowany jest stanem samurajskim widząc w nim szanse na wyrwanie się z beznadziei wsi. Jeszcze bardziej w tym kontekście dramatyczną postacią okazuje się Yu (Yu Aoi) siostra syna gospodarza. Jej brata rozpiera bezrefleksyjna energia młodości i nadziei na lepsze życie, dziewczyna natomiast nie tylko duchem, ale i sercem jest samurajem. To ona powołuje się na honor i prawo zemsty, to ona pobudzać będzie w Mokunoshinie ducha wojownika. Dodatkowy problem stanowi fakt, że jest w nim zakochana. Sceny ich "zbliżenia" (ugryzienie palca) oraz zapasy na miecze z Sawamurą wyraźnie pokazują szamotanie się w jej ciele duszy wojownika. Bohaterka z charakteru zdecydowanie nie jest typem poddającej się losowi, wdzięcznej za to, że nic nie ma, chłopki.
 

Jest to również typowy dla twórczości reżysera element komunikacji pomiędzy bohaterami. Czy są to, zbliżone do platonicznych wyznania miłosne, czy też więzi przyjacielskie, wszystko to  realizuje się w przemocy. Mokunoshin i Yu niby przypadkowo i niezamierzenie (bardzo dobrze poprowadzeni aktorzy) delikatnie muskają się podczas zwyczajnych czynności (zabawa z latawcami), by przejść do mocniejszych uderzeń (dziewczyna bije samuraja w brzuch podczas rozmowy o rozstaniu). Apogeum cielesnych kontaktów pomiędzy "kochankami" następuje podczas nawiązującej symboliką do stylistyki pornografii (co również jest znamienne dla reżysera) sceny dotykania, lizania, a w końcu i gryzienia palca wystawionego przez szparę w ścianie.


Niesamowicie wymownie, w kontekście całego filmu, wygląda scena otwierająca obraz. Obserwujemy proces powstawania katany – "duszy" i  zarazem symbolu samuraja. Niestety tak samo jak owa piękna rzecz traktowany jest i wojownik. Narzędzie, bezmyślny oręż, ślepo wykonujący polecenia swojego pana, tyle szanowany na ile jest potrzebny (okres wojen domowych). To nie człowiek, to maszyna pozbawiona własnej woli, ślepo oddana suwerenowi, gdy niepotrzebna pozostawiona na pastwę bezwzględnemu losowi.


Tsukamoto kameralnie, co nie oznacza, że bez widocznej siły, uderza w system, który dehumanizuje jednostkę. Zmiany w Japonii były konieczne ponieważ status quo pogłębiał  tylko istniejące animozje sztucznie utrzymywanego sytemu skostniałych klas społecznych. Stary system był nie tylko dysfunkcyjny, ale przede wszystkim szkodliwy dla poszczególnych jednostek, z których, jak to ma miejsce w przypadku głównego bohatera, tworzył potwory. Mord jest filmem dzikim, drapieżnym, ale przede wszystkim świeżym. Tsukamoto korzystając z wypracowanego przez lata stylu obrazuje dramat jednostek wyalienowanych, postawionych w rolach, których nie chcą pełnić.

Komentarze