Z biblioteki Nowych Horyzontów: Fanny Lye wybawiona (Fanny Lye Deliver'd, 2019, reż. Thomas Clay)

 

 

Tytułowa Fanny Lye mieszka na odludnej farmie w XVII -wiecznej Anglii. Żyje razem z synkiem oraz sporo starszym mężem. Rola społeczna jej narzucona: całkowicie podporządkowanej mężczyźnie bogobojnej żony i matki sprawiają, że Fanny funkcjonuje  niczym w uśpieniu. Nie żyje naprawdę, tylko egzystuje odpowiadając na potrzeby syna i męża - innego życia nie było jej dane poznać. Sytuacja zmienia się, gdy do domu trafia para ściganych przez prawo przestępców. Ich zachowanie powoli wybudza główną bohaterkę z trwającego całe życie letargu. Dokąd sięga wolność indywidualna? Gdzie leży granica pomiędzy dobrem i złem? Odpowiedzi na te pytania znajdą swoją odpowiedz w dramatycznym i mocno emocjonalnym brutalnym finale.

W filmie Thomasa Clay podoba mi się tempo, szczególnie pod koniec, gdy odsłonięta zostanie twarz prawdziwych oprawców. Od tego momentu obraz przeskakuje na nowe, zupełnie inne tory, wrzucając po drodze o wiele wyższy bieg. Drugą połowę opowieści o Fanny Lye ogląda się o wiele lepiej również dlatego, że nie tyle słowami (wydobywającymi się z ust męża głównej bohaterki), co brutalną dosłownością uczynków, demaskuje i zrzuca zasłonę hipokryzji, która sankcjonuje bestialstwo czynione w majestacie prawa opierającego się na zabobonach i głupocie ludzi. Już dawno podczas filmu nie zdarzyło mi się czekać z tak ogromnym utęsknieniem na to, co widz spodziewa się, że nastąpi. Gdy w końcu się to dokona, jest to niczym oczyszczenie, wymazanie wszelkiego zła, pierwotne, i głęboko w nas tkwiące, dające taką przyjemność, poczucie sprawiedliwości. Najważniejsze  jednak jest w tym, że sprawiedliwość dokonuje się nie na siłę, nie dlatego, że tak miało być, tylko dlatego, że tak musiało być, a przez to nie ma w tym krzty fałszu. Dobry film.

Komentarze