Na gorąco: Sposób na świętego (Fatman, 2020, reż. Eshom Nelms, Ian Nelms)

 

 

Wyobraźcie sobie, że Święty Mikołaj żyje wśród nas. Pracuje z elfami na tę jedną wyjątkową noc w roku. Wyobraźcie sobie, że Święty, to wypalony życiem staruszek, któremu coraz ciężej wykrzesać z siebie iskrę entuzjazmu. Wyobraźcie sobie, że sponsorowany jest z rządowych grantów i, rzecz jasna, ledwo wiąże koniec z końcem. Wyobraźcie sobie, że Święty ma swoich zwolenników, ale i przeciwników. Wyobraźcie sobie wreszcie niezadowolonego z prezentu (grudka węgla) zepsutego bachora, który postanawia się na Mikołaju zemścić. W jaki sposób? Ano, wynajmuje zabójcę, który będzie skłonny zapolować na głowę Świętego. Święty jednak nie taki bezbronny, jakby się mogło wydawać, z wprawą chwyta za swoje colty i rozpoczyna się zabawa...

Groteskowe? Jeżeli już, to w przyjemny i intrygujący sposób. Niestety, do tego typu historii, sama szalona fabuła nie wystarczy i za nią nierozerwalnie winna podążać nietypowa forma. W Sposobie na świętego wszystko ukazane jest jak gdyby reżyser robił kolejny odcinek CSI, a nie film fabularny o Świętym Mikołaju, co to się strzela z oponentami na pistolety. Przydałoby się wizualne szaleństwo z pogranicza filmów Takashiego Miike i Jamesa Gunna. Pomajstrować troszeczkę przy scenariuszu, tak by granice absurdu (a może i smaku) zostały widocznie przekroczone, i mogłaby wyjść z tego całkiem fajna pulpa. A tak, mamy film zatrzymujący się w połowie kroku. Jak gdyby ktoś wymyślił ciekawy koncept i próbował go zrealizować, jednak na etapie produkcji się opamiętał i postanowił wcisnąć pedał stop. Z tego powodu, ostatecznie, produkt wyszedł nijaki i raczej nie usatysfakcjonuje ani tych co gustują w przerysowanych ekstremach - bo nazbyt ugładzony, ale również i tych, którzy lubią typowe świąteczne produkcje - bo jednak za dużo przemocy i tematycznych udziwnień.

Natomiast, to co w filmie zasługuje na uwagę, to z pewnością role dwóch głównych bohaterów (dla nich sięgnąłem po tę produkcję). Walton Goggins w roli chowającego urazę do Mikołaja zabójcy i Mel Gibson, jako tytułowy Fatman. Obaj panowie umiejętnie poruszają się w konwencji, traktując ją zadziwiająco poważnie. Zapewne fajnie kontrastowałoby to z bardziej szaloną formą, o której wspominałem wcześniej, ale niestety tak się nie stało i dlatego nie mogę nazwać Sposobu na świętego filmem udanym. Szkoda trochę zmarnowanego potencjału.
Ocena 5/10 (i to, przede wszystkim, ze względu na aktorów)

Komentarze