Z biblioteki Nowych Horyzontów: Mała mama (Petite maman, 2021, reż. Céline Sciamma)

 


Pierwsza scena filmu: mała Nelly (Josephine Sanz) rozwiązuje krzyżówkę w towarzystwie starszej kobiety. Po skończeniu przechodzi przez kolejne pokoje żegnając się z wszystkimi wiekowymi pensjonariuszkami. W ostatniej sali zastaje puste łózko, a obok niego swoją młodą (31 lat) mamę. Właśnie umarła babcia Nelly. Obserwujemy postać matki, która siada tyłem do kamery milcząco wpatrzona w okno. Oko obiektywu powoli cofa się, a na ekranie pojawia się napis Mała mama. Ciarki przechodzą po moich plecach i już wiem, że będę oglądał po mistrzowsku sfilmowane emocje.

Film Celine Sciammy, to kociołek cytatów. Jednak nie takich byle jakich, banalnych, ale krwisto prawdziwych. Mój ulubiony: mała bohaterka prosi tatę o zgodę na pozostanie jeszcze jednego dnia, by móc udać się na nocowanie do nowo poznanej koleżanki. Ojciec, aby delikatnie zbyć prośbę dziecka, odpowiada w sposób standardowo wymijający, pasujący do każdej sytuacji: "Następnym razem". W odpowiedzi otrzymuje jakże szczere: :Dobrze wiesz tato, że nie będzie następnego razu". Przepiękne w swojej prostocie, która tym bardziej wybrzmiewa, bo wypowiadana jest z ust prostolinijnego i szczerego dziecka. Takich rzeczy jest w tym filmie więcej.

Reżyserka ma rzadką umiejętność chwytania za pomocą kamery rzeczy delikatnych, nierzadko nieuchwytnych, trudnych do nazwania, bo często zależnych od czyjejś osobistej wrażliwości.  Tak było w jej pierwszym filmie Lilie wodne (Naissance des pieuvres, 2007), jak również w niedawnym Portrecie kobiety w ogniu (Portrait de la jeunefille en feu, 2019), ale tak jest i teraz, gdy reżyserka oczyma dziecka próbuje zgłębić problemy dorosłego. Emocjonalne kino.

Komentarze