Chainsaw Man - sezon pierwszy (epizod 5)

 

 

Epizod 5

To się musiało stać. Prozaiczne i stosunkowo łatwe do realizacji (przez wiele lat dla bohatera praktycznie, nieosiągalne) marzenie, jakim było dotknięcie kobiecych piersi, w końcu się spełniło. Niestety, nie było tak jak Denji sobie wyobrażał. Nie dziwi to, biorąc pod uwagę, wybór osoby do realizacji marzenia. Power jest atrakcyjna i na swój sposób urocza, ale niestety, to demon, a nie człowiek, a już na pewno nie, rozumiana w sposób klasyczny, kobieta (zdecydowanie nie taka, którą wyśnił sobie bohater). Zachowuje się bardziej jak kumpel, którym, jak już to widać w tym odcinku, się stanie.

Prawie całkowicie pozbawiona jest tkliwych zachowań, a nawet wydaje się, że nie wie, co one znaczą (udawane jęki zadowolenia, spokojne informowanie o wkładkach do stanika i ogólne antyromantyczne podejście do kontaktów intymnych). Zachowanie Power, to ściana o którą rozbijają się wyobrażenia Denjiego. Fakt ten chwilowo załamie bohatera odbierając mu chęci do dalszego działania. Denji snuje się bez życia przygnębiony ponieważ, nie tyle stracił cel do osiągnięcia, co motywację do poszukiwania nowego (co jeżeli następnym razem również się zawiedzie?).

Na szczęście w tych "trudnych chwilach", los zsyła Denjiemu Makimę. Bohaterka z właściwą  sobie bezpośredniością wyjaśnia sposób działania prawdziwej bliskości. Makima, to najbardziej jaskrawy przykład odwrotności Power. Piękna i tajemnicza, emanująca zewsząd nieuchwytnym seksapilem. Co więcej, jest świadomą swoich atutów, stuprocentową kobietą.

W nieskrępowany sposób, wykorzystując władzę, którą posiada nad bohaterem, daje mu przedsmak tego, co może mieć w przyszłości. Nie bez znaczenia będzie wykorzystanie do tego palców, uszu, ust, zębów, a nawet piersi. Jednak w jej wykonaniu, w przeciwieństwie do Power, wszystko to potęguje pragnienia bohatera (zdaje się, że nawet ponad jego wytrzymałość). Ale to w końcu jest Makima, a ona wie dokładnie, co i dlaczego robi.

To zadziwiające jak sprawnie zbudowane zostały te dwie początkowe, oparte na kontrastach, sceny. Mamy idealną sinusoidę, która sprawia, że razem z bohaterem przechodzimy od całkowitego zrezygnowania (z niespełniającego oczekiwań celu), do tryskającego świeżością zapału (po zyskaniu nowego).

 

Denji nie może wyjść z szoku po realizacji niespełniającego oczekiwań celu...


 

dlatego popada w zrezygnowanie...

 

które trwa...



i trwa...



i trwa, aż pojawia się...



Makima...



która kładzie sprawy na swoje...



dłonie...



policzek...



ucho...


usta...



zęby...


a nawet piersi...



co skutkuje terapią szokową...



i wszystko wraca do normy...



bo Denji zyskuje nowy...



cel!

Makima jest idealnym motywatorem dla działań bohatera. Dodatkowo scena jest świetnie wyreżyserowana, bardzo rytmicznie z dbałością o stopniowanie napięcia (co da się odczuć również w całym odcinku).

Ponownie konstrukcja epizodu składa się z trzech części, co zaczyna być już normą. Dwie pierwsze opowiadają o wspomnianej utracie starego, oraz znalezieniu nowego celu. Trzecia część, to zarazem finał piątego odcinka. To w nim po raz pierwszy zobaczymy Czwarty Oddział Demonobójczy we wspólnej akcji. Dzięki temu, dodatkowo, mamy możliwość poznać wszystkich jego członków. Oprócz Denjiego i Power, którzy są podopiecznymi Akiego do oddziału należą również Himeno i dwoje jej wychowanków Arai i Kobeni. Na razie o nowych członkach (poza Himeno) wiemy stosunkowo niewiele, co z pewnością się zmieni w kolejnych epizodach. Odcinek kończy się niewiadomą,  która sprawi, że bohaterowie (i widzowie) poczują się niczym w dziwacznym (są inne?) śnie.

Tak jak można było wywnioskować z poprzedniego epizodu, jednooka Himeno nie jest jakąś tam bohaterką, tylko partnerką Akiego, jak się okazuje, z dłuższym od niego stażem pracy. Swoje oko oddała demonowi w zamian za możliwość używania mocy niewidzialnej ręki ducha. Z charakteru wydaje się być odważną i wyzwoloną kobietą. Z upodobaniem kokietuje młodych mężczyzn, obietnicami pocałunków próbując ich kontrolować (daleko jej jednak w tym do mistrzostwa Makimy).

Dodatkowo, część druga przynosi wiedzę na temat tego, co będzie osią fabularną serialu - złapanie Demona Broni Palnej odpowiedzialnego za chaos na świecie oraz będącego powodem osobistej vendetty Akiego. Doceniam sprawność z jaką twórcy połączyli to z motywacjami głównego bohatera, przez co nic tam nie zgrzyta, a wszystko jest uzasadnione i spójne fabularnie.

Ending nr 5

Kolejny raz utwór końcowy (artysta: SYUDOU, tytuł: In The Back Room) jest kontynuacją fabuły danego odcinka. Tym razem do czynienia mamy z szaleństwem na miarę Alicji w Krainie Czarów. Czujemy spiralę szaleństwa, która oplata się wokół naszego umysłu za pomocą groteskowych obrazów, psychodelicznej muzyki oraz słów potęgujących klaustrofobię - najlepszy jak do tej pory ending.

Podsumowanie

Bardzo dobrze wyreżyserowany odcinek. Masa informacji na temat fabuły i prawie żadnej walki z demonem (poza jedną mało istotną głową z rękami), co w żadnej mierze nie spowolniło akcji, a wręcz przeciwnie. Do tego ten finałowy suspens wymuszający nieznośne oczekiwanie na kolejny epizod. Miodzio! Odcinek ponownie lepszy od poprzedniego.

Ocena

Piąty odcinek: 9,5/10 (zaraz mi skali braknie)

Komentarze