Chainsaw Man - sezon pierwszy (epizod 8)



Epizod 8

Co tu się, do cholery, właśnie stało? Odcinek zapowiada się nad wyraz spokojnie. Denji zgodnie z przypuszczeniami odmawia współżycia z Himeno (pragnie swojego pierwszego razu z Makimą). Zawiązuje nawet z jednooką koleżanką pakt, w myśl którego mają wzajemnie sobie pomóc w zdobyciu wymarzonych partnerów (Denji Makimę, a Himeno Akiego). Nic nie zapowiada tego, co wydarzy się dosłownie za moment. Mamy wolną wręcz leniwą narrację i trochę dialogów. Klasyczne uśpienie czujności widza.

Odcinek podzielony jest na dwie niemal równe czasowo części. Prawdziwe serialowe trzęsienie ziemi rozpocznie się wraz ze sceną wyjazdu Makimy do Kioto. Muszę przyznać, że po tym co zobaczyłem na ekranie, przecierałem oczy ze zdumienia. Sytuacja przekręca się o sto osiemdziesiąt stopni spychając (wykolejając?) fabułę na zupełnie inne tory.

Do gry wchodzi dwoje nowych super… nawet nie wiadomo kto to jest, bo dowiadujemy się, że przynajmniej jedno z nich nie jest ani demonem i ani, tym bardziej, człowiekiem. Coś jednak wyjątkowo strasznego, bo nawet demony, które są na usługach łowców, się ich obawiają. Gdy obserwujemy jakimi przerażającymi mocami się posługują, to wiemy dlaczego.

Kobieta ma do dyspozycji potężnego wężowego demona, który z łatwością połyka inne demony (coś na wzór Lisiego Demona Akiego), a mężczyzna, to nadludzko i jak się okazuje ponad demonicznie szybka hybryda z mocami przypominającymi te Denjiego, z tym że zamiast pił mechanicznych, z rąk i głowy wyrastają mu ostrza katany (fajnie wymyślony złoczyńca, którego niedawna przeszłość wiąże z głównym bohaterem).

Bardzo dobrze formalnie skonstruowany odcinek, gdzie leniwe i specjalnie rozwleczone początkowe sceny są świadomym uśpieniem czujności przed drugą połową epizodu. Wtedy jako widzowie otrzymujemy niczym obuchem po głowie i tacy już zamroczeni zostajemy do końca odcinka. Ten epizod także ma najlepiej zrealizowaną (jak do tej pory) sceną walki pomiędzy Akim, a Demonem Katany (dzięki temu poznajemy moc miecza Akiego).

Jeszcze trochę o Makimie i Denjim

W tym odcinku również, już po raz drugi od początku serialu, Makima "ratuje" zawiedzione oczekiwania Denjiego względem kobiet. Pierwszy raz (w piątym odcinku) swoim "dotykiem" pokazała bohaterowi, co jest najważniejsze w związku uczuciowym, po tym jak zawiódł się podczas obmacywania piersi Power. Teraz, wkłada Denjiemu lizaka do ust "odczarowując" tym złe wspomnienia po wymiotnym pierwszym pocałunku Himeno z poprzedniego epizodu. Jest w tej relacji pomiędzy obojgiem bohaterów coś magicznego. Po pierwsze, niedostępność Makimy sprawia, że staje się ona dla bohatera niedościgłym (a poprzez to nieweryfikowalnym) wzorem kobiecości, a po drugie, środki formalne, które stosują twórcy przywodzą na myśl marzenia Denjiego, czy wręcz jego sny na jawie.

Spełniony sen na jawie Denjiego o wyjątkowym pocałunku

Makima wyciąga lizaka z własnych ust...

... i wkłada go do ust...

...Denjiego.

Dla bohatera świat zamiera...

...a tło coraz bardziej się rozpływa...

... tak jak i Denji w tym pośrednim pocałunku.

Ending nr 8

Do tej pory najlepszy utwór serialu (z epizodu piątego) został zdetronizowany. Nie chodzi tutaj jedynie o samą kompozycję, ale bardziej o całościowy wydźwięk nowego muzycznego dzieła (artysta: TK FROM LING TOSITE SIGURE, tytuł: First death). Jak sam tytuł wskazuje jest to pożegnanie z kimś wyjątkowym i drogim. Świetnie zrealizowany teledysk, w takich mocno rockowych (heavy metalowych) dźwiękach z nostalgiczną otoczką formalną. Razem tworzy to nastrojowy miraż z finałowym wymownym bukietem kwiatów i paczką papierosów.

Na zakończenie

Jak się nad tym, co zobaczyłem, zastanowić, to niemożliwe, żeby wszystko było prawdą. Twórca funduje trzęsienie ziemi, ale jestem pewien, że z tych zgliszcz wyłonią się ocaleni. Makima to najbardziej intrygująca i zarazem najbardziej tajemnicza postać, nie tylko w tym serialu, ale również na tle wszystkich ostatnio oglądanych przeze mnie anime. Chociażby z tego powodu, nie ma takiej możliwości, by zniknęła na dobre. Za dużo pracy twórca włożył w jej wymyślenie. Do tej pory nasze apetyty, co do jej osoby, z odcinka na odcinek tylko rosły. Wydaje mi się, że teraz będzie świetna okazja do jej wielkiego coming outu.

 Podsumowanie

Po żadnym z wcześniejszych epizodów nie pragnąłem tak mocno obejrzeć kolejnego odcinka. Tak wiele pytań kotłuje się w głowie, a głównym jest: kto przeżył ten armageddon? Miejmy nadzieje, że nasi ulubieńcy jakoś się z tej sytuacji wykaraskają. Jestem pełen obaw, ale ta niepewność jest przyjemna bo, na tle innych seriali anime, rzadka. Tak bardzo przeciwstawne dwie części z których składa się ten epizod dopełniają się wzajemnie tworząc drugi (obok piątego) najlepszy odcinek serii.

Ocena

Ósmy odcinek: 9/10

Komentarze