Notatki na marginesie: Waleria i tydzień cudów (Valerie a tyden divu, 1970, reż. Jaromil Jires)



W filmie w reżyserii Jaromila Jiresa uderza szczególnie wyłaniająca się niemalże z każdego kadru "poetycka erotyka". Obserwujemy seksualność młodej dziewczyny, w której nieśpiesznie i nie do końca świadomie, budzi się dojrzała kobieta. Całe otoczenie komunikuje się z bohaterką poprzez dokonywane wprost, lub w sposób ukryty, pod płaszczykiem niewinności, akty seksualne.

A, to jakieś wieśniaczki kąpią się lubieżnie w rzece, to znowu na oczach wszystkich, mężczyzna z kobietą odważnie sobie ze sobą poczynają. Do tego dochodzą ciągłe kobiece pocałunki w usta, niby niewinne, ale niezwykle zmysłowe oraz wszechogarniająca nagość, która jest także (a może przede wszystkim) udziałem naszej "niewinnej" Walerii. Bohaterka stoczyć będzie musiała również nierówną walkę z wyuzdaną chucią napastującego ją kanonika.

Cały obraz utrzymany jest w poetyce sennego koszmaru, którego nie tyle bohaterka śni, co go sama generuje. W filmie uchwycono ten nienamacalny moment niewinności, od którego już tylko krok do stania się kobietą, z czego Waleria świadomie lub nie, dobrze zdaje sobie sprawę. Z łatwością wyłapuje lubieżne spojrzenia i gesty czynione w jej kierunku i zaczyna rozumieć siłę, którą jej daje drzemiąca w niej kobiecość.

Ostatnia scena, w której to wszystkie postacie żegnają się z bohaterką, to swoiste rozstanie ze "starą" niewinną Walerią, a powitania nowej, świadomej kobiety, dla której od tego momentu cały świat stoi otworem i nad którym, jako kobieta świadoma swojej seksualności, będzie panować.

Komentarze