Jigokuraku - sezon pierwszy (epizod 1)



Epizod 1

Gigantyczne oczekiwania wiązałem z tym anime. Historia osadzona w czasach samurajów, a dodatkowo za cały serial odpowiada Mappa, to samo, studio które wypuściło Chainsaw Mana (2022), tytuł, który zdobył u mnie miano najlepszego anime ubiegłego roku. Jednak już po pierwszym epizodzie muszę stwierdzić, że Jigokuraku raczej tego osiągnięcia nie będzie w stanie powtórzyć. Zacznijmy jednak od początku.

Serial rozpoczyna się od egzekucji członka klanu ninja. Jak się okazuje nie jest to pierwsza próba jego zgładzenia. Z jakiegoś powodu nie udaje się przedstawicielom władzy wyeliminować tego konkretnego osobnika. Pomimo deklarowanego braku przywiązania do życia, ciało bohatera opiera się wysłaniu w zaświaty. Proces nieudanych egzekucji obserwowany i dokumentowany jest przez kobietę - specjalnego inspektora przysłanego przez shogunat. Jest ona nie tylko biernym obserwatorem, ale pełni również rolę testerki mieczy oraz kata w jednym.

Konfrontacja tej dwójki bohaterów sprawi, że widz dowie się o specjalnej ekspedycji, która ma za zadanie udać się w obszar bliski zaświatom w poszukiwaniu eliksiru nieśmiertelności. Jako, że wyprawa jest ekstremalnie niebezpieczna (z poprzednich nikt nie wrócił żywy), tym razem jej uczestnikami mają być, po pierwsze, najwięksi przestępcy, po drugie osoby, których wola przetrwania jest wyjątkowo wysoka. I tutaj powracamy do głównego bohatera. Za nieudanymi egzekucjami stoją albowiem nie tyle jego niesamowite umiejętności ninjutsu, co nadludzka chęć przetrwania.

Od tego momentu zaczyna się mój problem z tym serialem (a przynajmniej z jego pierwszym epizodem). Od strony technicznej nic produkcji nie można zarzucić, a wręcz przeciwnie. Jigokuraku stoi klasę (jak nie więcej) wyżej od przeciętnych produkcji telewizyjnych anime. Projekt postaci, a już w szczególności animacja, to absolutny raj dla oka. Podobnie jest z muzyką -  która, dla równowagi jest rajem dla ucha.

To co zgrzyta, to banał, który wkrada się wraz z ujawnieniem prawdziwej przyczyny przywiązania bohatera do życia doczesnego. Nie chcę spojlerować, ale jest to miłość... Powód tak naiwny, że nie sposób nie przypuszczać, że celowo kierowany w stronę young adult. Nie chcę wyrokować po jednym odcinku, bo jeszcze wszystko się może zmienić, ale nie jest to dobry prognosta na przyszłość. Nie mam nic przeciwko banalnym pobudkom bohaterów, bo na takowych przecież zbudowana jest większość filmów mainstreamowych. Aby jednak wykiełkowało z tego coś ciekawego musi towarzyszyć temu chwytliwe rozwinięcie fabularne w połączeniu z interesującymi bohaterami, którzy przykryją i niejako swoim zachowaniem uzasadnią ten banał.

Na razie w nowej produkcji Mappy tego nie ma. Co prawda pani kat/testerka mieczy ma w sobie potencjał, jednak główny bohater i co ważniejsze, podróż która będzie się rozgrywać w zaświatach w towarzystwie innych zwyrodniałych przestępców, na razie nie wróżą niczego dobrego (poza schematem zbudowanym na konflikcie w grupie i budowania jej jedności wśród zewnętrznych przeciwności).

Oczywiście nauczony przykładami z przeszłości, serialu nie skreślam (przynajmniej nie przez kilka pierwszych odcinków), bo jeszcze wszystko się może wydarzyć. Tak naprawdę wiele zależy od materiału źródłowego jakim jest manga, której nie znam (inną sprawą jest interpretacja twórców serialu, ale to już temat na zupełnie inne rozważania). Na razie czekam na kolejny odcinek, co prawda z delikatną obawą, ale ostatecznie przecież lepsze jest pozytywne zaskoczenie niżeli studzenie nadmiernie rozbudzonego entuzjazmu.

Ocena pierwszego odcinka:

początkowo było 6 ale w finale spadło na 5/10

 

PS

Co by jednak nie napisać o tym odcinku, to nie zmieni faktu, że opening do tego anime jest rewelacyjny:

Komentarze