Na gorąco: Sisu (2022, reż. Jalmari Helander)



Co się stanie, gdy połączymy Johna Wicka (2014, reż. David Leitch, Chad Stahelski), Bękarty wojny (Inglourious Basterds, 2009, reż. Quentin Tarantino), ze stylistyką filmów Sama Peckinpaha i włoskiego kina klasy B lat 70? Ano, powstanie Sisu (2022, reż. Jalmari Helander). Jednak nie byle jaki Sisu, ale taki co się zowie, chłop na szkwał. Mówię wam, nigdy nie zadzierajcie z facetem, który znalazł złoto i jedyne czego pragnie, to wymienić je na banknoty (świetna końcówka). Nie pojęli tego w porę naziści wycofujący się z Finlandii i połakomili się na nie swój skarb, a to był błąd - duuuży błąd.

Różnorodność tego co obserwujemy na ekranie oglądając film Helandera przyprawia o prawdziwy zawrót głowy (tym bardziej, że to wszystko dzieje się w niespełna dziewięćdziesiąt minut). Czego tam nie ma? Jest "zabawa" na polu minowym, ucieczka ze stryczka, starcie pod wodą (niczym z rekinem), wyzwolenie jeńców, no i, by zakończyć z prawdziwym przytupem, finałowa walka w przestworzach. Wszystko to, rzecz jasna, przerysowane, bo tylko w taki sposób może się obronić. Najistotniejsze jednak, że film jest wewnętrznie spójny i w naturalny sposób, bezpretensjonalnie, korzysta z wybranych przez siebie środków wyrazu. Sądzę, że twórcy nieźle bawili się przy jego tworzeniu.

Spore wrażenie robi lekkość z jaką reżyser żongluje zapożyczeniami nie ograniczając się jedynie do kopiowania. Co rusz zaskakiwani jesteśmy świeżymi rozwiązaniami podkręcającymi groteskowość tytułu do niebotycznych wręcz rozmiarów. Bo Sisu, to jednoosobowy szwadron śmierci, Rambo i Commando na emeryturze w jednym. Nie da się go w żaden sposób zabić, o czym w końcu zdają sobie sprawę jego przeciwnicy (co też jest swego rodzaju novum w tego typu filmach), ale niestety za późno.

Twórca bawi się kinem zapraszając do tego świadomego widza. Nie szukajcie w Sisu filmu wojennego, czy nawet klasycznie rozumianego kina sensacyjnego, bo ich tam nie znajdziecie. Ten obraz to groteska, odlotowe szaleństwo, które może widzowi zapewnić sporo przyjemności, ale tylko wtedy, gdy się odpowiednio do niego podejdzie. Zachęcam do skonfrontowania się z nim osobiście bo naprawdę warto!

Komentarze