Na gorąco: Dungeons & Dragons: Złodziejski honor (Dungeons & Dragons: Honor among thieves, 2023, reż. Jonathan Goldstein, John Francis Daley)



Szelmowski, bez spiny i udawania, że jest czymś więcej niżeli tylko niezobowiązującą rozrywką na sobotni wieczór. Opowiadana historia rozwija się ciekawie angażując uwagę widza. Bohaterowie są sympatyczni (co prawda szablonowi, ale w swojej powtarzalności jednak niebanalni), a aktorzy trafnie dobrani. Antagonista godny głównych bohaterów, a oni, ze swoimi wadami, tak bardzo ludzcy.

Akcja toczy się wartko nie ocierając się nazbyt często o nadmierny schematyzm (o który w podobnych historiach niezwykle łatwo). Sceny walk zaprezentowane są z pomysłem, a co ważniejsze, nie trwają na tyle długo, by mogły się widzowi znudzić. Doczepiłbym się do mało wiarygodnego, z punkty widzenia psychologii postaci, elementu związanego z motywacją jednej z bohaterek (córki głównego bohatera), ale to tylko szczegół.

Film czerpie garściami ze świata gier, ale nie usiłuje go za wszelką cenę przenosić na grunt zupełnie odmiennego medium jakim jest kino. Na ekranie przewijają się nazwy i motywy, a cały świat stworzony jest na kształt tego znanego z rozrywki planszowej i, tak bardzo teraz popularnej, elektronicznej (komputerowej jak ktoś woli).

Niechaj jednak nie martwią się wszyscy niewtajemniczeni. Dungeons & Dragons: Złodziejski honor, to odrębny produkt raz na jakiś czas tylko zalotnie puszczający oko do fanów gier, docelowo jednak skierowany do absolutnie wszystkich entuzjastów historii spod znaku magii i miecza.

Tak właśnie powinno wyglądać fantasy w duchu Willow (filmu w reżyserii Rona Howarda z 1988 roku, a nie fatalnej serialowej kontynuacji z 2022 roku), czyli opowieść o wielkiej wyprawie, przyjaźni i ratowaniu świata, a wszystko to podane w lekkim tonie historii łotrzykowskich ze sporą dawką nienachalnego humoru. Taki relaks to ja zdecydowanie lubię.

Komentarze