Na gorąco: Gospoda Smocze Wrota (Long Men Ke Zhen, 1967, reż. King Hu)



Odseparowana od świata gospoda, gdzieś pośrodku niczego. To tam spotkają się siły dobra ze złem, by stoczyć ze sobą zacięty bój. Od pierwszego ujęcia Gospoda Smocze Wrota robi duże wrażenie. Już początkowa sekwencja walki dobitnie pokazuje, ku mojej uciesze, że reżyser w swoim obrazie nawiązywać będzie, między innymi, do filmów samurajskich. Seria celnych cięć, zakończonych powolnym schowanie miecza do pochwy, wygląda zupełnie jak kinowy pojedynek japońskich wojowników. Otwarte, puste przestrzenie, brud, kurz i gorąco, to natomiast ukłon w stronę westernów.

To co zaimponowało mi najbardziej w filmie Kinga Hu, to dynamika opowiadanej historii. Postacie nie są w stanie wysiedzieć przez moment w jednym miejscu, swoim działaniem nie dając widzowi szansy  na nudę. Świetnie skonstruowany jest ten element zarówno w sferze dialogów - szybkich, ciętych ripost - jak również w sekwencjach potyczek na miecze (bo to przecież wuxia), które są filmowane z rozmachem godnym muzycznych oper z tańcem w tle. Nie można w tym kontekście nie wspomnieć o finałowym pojedynku, gdzie pięcioro prawych bohaterów próbuje poskromić jednego arcyłotra - istny raj dla fanów kina akcji.

Jedyne czego mógłbym chcieć więcej, to przywiązania większej uwagi do tych walk właśnie. Wyglądają jeszcze zbyt niedbale w porównaniu przykładowo z takim Dotykiem Zen (1971), późniejszym, najbardziej cenionym filmem reżysera. Kuleje choreografia, w której za mało jest "prawdziwych" starć (wygląda to bardziej jak nowoczesny taniec), do uwiarygodnienia których, jak wiemy, sam King Hu nie przykładał, aż tak wielkiej wagi. Nie zmienia to faktu, że może to trochę razić.

Niesamowite jest natomiast to, jak bardzo polepszył się warsztat pracy reżysera względem wcześniejszego jego filmu jakim był Napij się ze mną (Da zui xia, 1966). Widać ogromny postęp, zarówno w kwestii konstrukcji scenariusza, jak i płynności samej narracji. Gospoda Smocze Wrota, to szczytowe osiągnięcie gatunku wuxia pozostające wzorem, do którego się dąży i którego wpływ na przyszłość gatunku pozostaje niezaprzeczalny.

Komentarze