Seans powtórkowy: Honor samuraja (Goyokin, 1969, reż. Hideo Gosha)



Pierwotnie tekst ukazał się na łamach Kinomisja Pulp Zine: https://www.pulpzine.pl/kino-samurajskie-mon-amour/

Niewzruszona niczym skała postać dzierży w ręce katanę. Na głowie specyficzny słomkowy kapelusz, spod którego co jakiś czas wyziera zarośnięta twarz o zimnym, spokojnym spojrzeniu. To aktor, Tatsuya Nakadai. Gdyby nie użyty w filmie kolor można by pomylić tę postać z Hanshiro Tsugumo z Seppuku (1962). Zabieg zamierzony, bo i tematycznie Gosha nawiązuje do wielkiego dzieła w reżyserii Masaki Kobayashiego. Główny bohater Goyokina, Magobei Wakizaka, zdradzony przez swój klan, usilnie próbuje odzyskać utracony tytułowy honor. Pomimo podobieństw, które można dostrzec pomiędzy bohaterami, to postać Magobeia z filmu Goshy naznaczona jest większą dozą fatalizmu. To w jego postawie urzeczywistnia się ostateczny upadek japońskich wojowników, to w Goyokinie, w rytm rytualnych bębnów, odbędzie się "pogrzeb samurajów". 

Ponownie, jak to dobitnie zostało pokazane w finale Siedmiu samurajów, chłopi są górą. Więcej nawet, w filmie Kurosawy wojownicy odchodzą przegrani, ale wciąż jeszcze żywi. U Goshy natomiast, wraz z odejściem i porzuceniem miecza przez Magobeia, samuraje zostają symbolicznie uśmierceni. Przez to właśnie Goyokin to jeden z najbardziej fatalistycznych obrazów samurajskich jakie dane mi było obejrzeć. Po odejściu Magobeia, w filmie nie ostaje się już nikt, kto hołdowałby bezkompromisowemu honorowemu kodeksowi bushido. Wojowników toczy robak prywaty i pogoni za wygodnym życiem. 

Reżyser, chcąc sprawić, by film był jeszcze mroczniejszy, a poprzez to bardziej pesymistyczny, sięga po środki wyrazu używane w horrorze. Pomaga mu w tym kolor nasycony paletą barw czerwonych i czarnych. Zaangażowanie do głównej roli Tatsuya Nakadai (późniejszego stałego współpracownika reżysera) pogłębia fatalistyczną wymowę obrazu, szczególnie gdy popatrzymy na jego postać poprzez kreacje, które stworzył w dwóch wielkich dramatach samurajskich Masaki Kobayashiego (Seppuku, Bunt). Świetnie zrealizowane sceny walk na miecze dodają obrazowi dynamizmu, natomiast postać grana przez piękną Ruriko Asaoka błyszczy niczym diament przebijający się we wszechobecnej "ciemności". Wielkie kino!

Komentarze