Z furią w oczach


Mizu jest demonem. Najgorszym z możliwych, bo powstałym na skutek działań innych ludzi. W czasach, kiedy Japonia jest zamknięta na wszystko, co pochodzi z zewnątrz, obcokrajowcy traktowani są jak zło największe. Nie wolno im przebywać w kraju, dodatkowo zohydzani są mieszkańcom jako istoty nieczyste i niegodne miana ludzi. Podobnie jest z dziećmi obcokrajowców, i nieważne, że jednym z rodziców był Japończyk.

Takim dzieckiem jest właśnie Mizu. Zrodzona z nasienia obcokrajowca, od najmłodszych lat narażona jest na ciągłe szykany. Poniewierana i zdradzona przez wszystkich, łącznie z najbliższymi, postanawia się zemścić. Ale na kim? Na współobywatelach, którzy zamienili jej życie w piekło? Na ludziach, którzy z racji faktu, iż posiada niebieskie oczy, odmawiali jej prawa do nazywania siebie człowiekiem? Nie! Bohaterka za cel obiera swojego ojca. Nie zna go, nie wie kim był, a tym bardziej kim jest teraz, ale to nieważne, bo liczy się tylko fakt, że jego geny, w oczach Mizu, są powodem jej nieszczęścia.

Niebieskooki samuraj (Blue Eye Samurai, 2023, sezon 1), to opowieść o determinacji, o ogniu, który potrafi spopielić każde uczucie. To historia o celu, który z jednej strony nadaje sens życiu, ale z drugiej niszczy wszystko i wszystkich, którzy staną mu na drodze. To symboliczny traktat o walce z przeciwnościami nie do pokonania. Niebieskooki samuraj to również opowieść o tym, że każdy człowiek powinien żyć według określonych zasad. Tego, kim jesteśmy nie zmienimy, ale jak wykorzystamy to, co otrzymaliśmy, zależy tylko od nas samych. Nieważne, czy uprawiasz rolę, gotujesz makaron, wykuwasz miecze, a może zabijasz ludzi - w swoich działaniach dąż do perfekcji. Można ten serial potraktować również bardziej ogólnie, jako opowieść o nietolerancji i o próbie dopasowywania się do niepasujących nam ram społecznych.

Serial zachwyca na wszystkich polach, od scenariusza po koncept artystyczny, na konstrukcji filmowej materii kończąc. Absolutnym majstersztykiem w tym zakresie jest odcinek piąty, w którym przeplatają się trzy płaszczyzny narracyjne. Teraźniejszość uzasadniana jest retrospekcjami z przeszłości, a to wszystko wzięte jest w duży symboliczny nawias poprzez prezentację inscenizacji całej historii wykonaną na deskach klasycznego lalkowego teatru Bunraku. Chociażby tylko dla tego odcinka warto obejrzeć cały serial.

Dech w piersiach zapiera dbałość o szczegóły, od ubrań i jedzenia, poprzez wygląd budynków i zachowanie bohaterów (specyficzny chód), na perfekcyjnie zainscenizowanych choreografiach walk, które w tym filmie wiodą prym, kończąc. Czuć w tym wszystkim inspiracje największymi dziełami współczesnej kultury i to zarówno tej filmowej (Kill Bill, Zatoichi, czy Yojimbo) jak i muzycznej (przeróbki znanych szlagierów), bo o teatrze bunraku już wspominałem.

Osobiście Netflixowy serial animowany najbardziej kojarzy mi się z  oscarową Zjawą (The Revenant, 2015, reż. Alejandro González Iñárritu). Determinacja Mizu idealnie koresponduje z chęcią zemsty postaci granej przez Leonardo DiCaprio. Ta sama, granicząca z szaleństwem, chęć realizacji zamierzenia, zrównująca bohaterów z demonami, to samo przerysowanie w działaniach, to samo spoglądanie w oczy pustki. Alegoria level hard.

Niebieskooki samuraj udowadnia, że wciąż możliwe jest zrealizowanie na zachodzie (choć nie obyło się bez udziału Azjatów) bardzo dobrego serialu animowanego dla dorosłych. Przemoc, nagość, erotyka, wielowymiarowe postacie, odwoływanie się do klasyki, ale co najważniejsze - przemyślany, dorosły scenariusz, gwarantuje udany seans, który zaspokoić może gusta nawet najwybredniejszych fanów kina akcji. Drugi sezon to tylko kwestia czasu.

Komentarze