Podsumowanie filmowe A.D. 2016








Jak co roku, moja ubiegłoroczna złota jedenastka:)


Film roku:


1.
Kanako w krainie czarów (Kawaki) – reż. Tetsuya Nakashima


Kanako jako film atakuje widza znienacka, rozdzierając go od środka na maluteńkie kawałki. To jednak nie wszystko. Po zakończonym seansie reżyser sprawia, że zabieramy się za składanie tego co się rozpadło, bo w głębi duszy chcemy, by zrobił to z nami ponownie. Najnowszy obraz Nakashimy jest mi w sposób szczególny bardzo bliski. Moim faworytem nie mógł zostać film zwyczajnie rewelacyjny, tylko taki z którym się identyfikuję całkowicie, dając mu prawo do określania cząstki mnie samego. Tak właśnie jest z tym filmem. Niedługo postaram się "skrobnąć" o nim coś więcej. Prawdziwa moja perła tego roku.


2.
Aż do piekła (Hell or High Water) – reż. David Mackenzie


Skrajnie dekadencki współczesny antywestern z całkiem sporą nutką nostalgii. Fajny komentarz na temat ułudy współczesnego American dream. Film wygrany niedopowiedzeniami i symboliką dychotomicznych odniesień do współczesnego świata. Dwóch braci: jeden przyduszony przez beznadzieję losu, posiadający jednak potencjał, by otaczający świat dostosować do siebie. Natura poskąpiła mu podwalin społecznych (bogatej rodziny) rewanżując się jednak intelektem i rozwagą. Drugi z braci miał mniej (więcej?) szczęścia. Natura wyposażyła go w lekkomyślność i porywczy charakter, co w zestawieniu z biedą kieruje bohatera na drogę występku. Znamienne jest, że nie próbuje on walczyć ze "złym" losem, tylko poddaje się mu dobrowolnie. Nie ma do nikogo żalu, po swojemu próbuje czerpać z życia jak najwięcej. Pomimo, iż jego los jest z góry przesądzony nie przestajemy mu kibicować, bo reprezentuje ten specyficzny determinizm straceńców, którzy odchodzą na swoich własnych warunkach. W jego postaci wybrzmiewają echa Billy the Kida jednego z ostatnich prawdziwie wolnych kowboi. Mackenzie podobnie jak Packinpah stworzył film będący hymnem ku wolności, która nie zna granic, ale już zawsze będzie ograniczana.


3.
The Neon Demon – reż. Nicolas Winding Refn


Uwielbiam Refna! Uwielbiam go za jego niepokorność, za niestrudzone i ciągłe kroczenie własną ścieżką. Po niezwykle popularnym i docenionym (słusznie) filmie Drive (2011) duża cześć widzów oczekiwała, że jego kolejny obraz będzie podobny. Refn zadecydował inaczej i zrealizował świetny (przez wielu niedoceniony) Tylko Bóg wybacza (Only God Forgives, 2013). W tym roku premierę miało jego najnowsze dzieło: Neon Demon (2016). Nie łudźmy się, na wzrost miłości ze strony widzów reżyser liczyć nie może (ewentualnie, wręcz odwrotnie;). Na szczęście, wygląda na to, że ma to w dalekim poważaniu. Neon Demon to swoista hybryda, w której twórca udanie łączy ze sobą różne gatunki i formy filmowego wyrazu. Czego tutaj nie ma? Thriller, obyczaj, film muzyczny, erotyczny i surrealistyczny z elementami horroru i dramatu. Refn "maluje" swoje najnowsze dzieło używając groteski, symboliki, a nawet kiczu, który jednak nigdy nie ociera się o tandetę. Mało skomplikowana treść podporządkowana jest formie wprowadzającej widza w stan bliski transowi. Piękne, hipnotyzujące doznanie.


 4.
 Goldstone – reż. Ivan Sen
 

Dużą siłę nowego filmu Ivana Sena stanowi jego niepozorność. Na początku mamy wolno rozwijający się kryminał z przebijającymi się wątkami rasowo etnicznymi. Nim się widz jednak zorientuje kończy w opowieści o poszukiwaniu własnej tożsamości, i to zarówno tej plemiennej, jak również prywatnej – osobistej. Dwóch stróżów prawa: jeden pozbawiony złudzeń, błądzący w swoich poszukiwaniach, drugi zagubiony do granic naiwności. Ich spotkanie otworzy im oczy na prawdę. Już dawno motyw poszukiwania siebie nie był w kinie tak przejmująco spokojny. Warto wspomnieć o porażającej pięknem i wymownością scenie finałowej.


5.
Zimowy sen (Kıs Uykusu) – reż. Nuri Bilge Ceylan


Filmy Ceylana od zawsze kojarzyły mi się z prozą klasyków rosyjskiej literatury realistyczno – psychologicznej. Echa dzieł Dostojewskiego, a przede wszystkim Tołstoja, wybrzmiewają w  fabułach reżysera, który we wszystkich swoich filmach koncentruje się na podobnych tematach: samotność, brak zrozumienia, niemożność porozumienia się z drugim człowiekiem. Nie inaczej jest w jego najnowszym dziele. Zimowy sen jest o letargu, w którym tkwi główny bohater i to zarówno w sferze zawodowej (pisarz) jak i prywatnej (małżeństwo z o wiele młodszą kobietą). Oczywiście nie wyczerpuje to bogactwa treści filmu, w którym wszyscy bohaterowie borykają się ze swoimi własnymi demonami. Podobnie jak rosyjscy mistrzowie pióra, Ceylan jest specjalistą w dogłębnych opisach stanów emocjonalnych bohaterów. Nieśpiesznie (ktoś mógłby napisać, że ślamazarnie), krok po kroku, element po elemencie, rozkłada ich postępowanie na drobne części doskonale opisując w ten sposób istotę ich osoby. Niezwykle refleksyjny film.


6.
Zwierzęta nocy (Nocturnal Animals) – reż. Tom Ford


Po rewelacyjnym debiucie (A Single Man, 2009) Tom Ford czekał ze swoim drugim obrazem siedem lat. To dobrze, gdyż miał czas zrealizować go jak należy. Jego nowy obraz zachwyca wizualnie, ale również i narracyjnie. Opowiadane historie przeplatają się w filmie niebezpiecznie nie pozwalając widzom na komfort pewności, a to niepokoi. Współgra to z tematyką, która oscyluje pomiędzy poszukiwaniem własnej tożsamości, kruchością wyobrażeń na temat przyszłości, koniecznością stanowienia w życiu ciągłej ułudy i w końcu, przypowieścią o roli sztuki we współczesnym świecie. Dodajmy do tego muzykę, scenografię i najwyższy poziom aktorstwa (mi osobiście najbardziej przypadła do gustu rola Michaela Shannona) i pomimo, iż film ustępuje miejsca debiutowi, robi to z gracją i bez żadnego wstydu.


7.
Wada ukryta (Inherent Vice) – reż. Paul Thomas Anderson


Przyznaję się, iż urzekła mnie w filmie postać Shasty Fay, rewelacyjnie wykreowana przez Katherine Waterston. Bohaterka jest tajemnicza, zmysłowa, delikatna ale równocześnie drapieżna i wyzwolona seksualnie. Nietrudno zrozumieć głównego bohatera, który zupełnie traci dla niej głowę. Wada ukryta, to obraz o facecie, który w czasach obyczajowego wyzwolenia tęskni za kajdanami uczuciowej zależności (nie tylko, oczywiście). Kolejny z mojego zestawienia obraz wygrany nutą nastroju i klimatu, tym razem za czasami swobody, którą wyznaczali sobie sami ludzie. Joaquin Phoenix niesamowity.


8.
Destrukcja (Demolition) – reż. Jean-Marc Vallee


Jake Gyllenhaal = zwierzę sceniczne. Więcej tutaj.


9.
Zjawa (The Revenant) – reż. Alejandro Gonzalez Inarritu


Jeden z moich dwóch (pierwszym był nowy Mad Max) faworytów do Oscara 2016. Film którego fabuła na poziomie symboliki urasta do rozmiarów arcydzieła na temat konfrontacji człowieka ze światem, w którym potrzebne jest stać się tytułową zjawą, by mierzyć się z prawdziwymi bestiami (i bynajmniej nie chodzi o niedźwiedzia). Reżyser świadomie sięga po szeroki wachlarz schematycznych sytuacji zestawiając je w oryginalny sposób. Dzięki temu powstaje samodzielny, niebanalny i wielce nieschematyczny twór o potędze ludzkiej determinacji. Piękne kino.


10.
Trigger Man – reż. Ti West


Pomimo, że w tym roku miała swoją premierę najnowsza, całkiem niezła produkcja Ti Westa (In a Valley of Violence), to jednak na miejsce w moim rankingu zasłużył jego starszy i o wiele bardziej skromny obraz. Zrealizowana po amatorsku historia inspirowana prawdziwymi wydarzeniami, dzięki niezaprzeczalnemu talentowi młodego reżysera, zyskuje wydźwięk uniwersalnej opowieści na temat prawdziwej natury człowieka. Więcej tutaj.





Jak co roku pyszna "wisienka na torcie"

11.
31 - reż. Rob Zombie



Co by to był za mój ranking filmowy, gdyby zabrakło w nim horroru. Nowy film Roba Zombie to jedno z większych zaskoczeń tego roku. Obraz wykalkulowany na okrucieństwo, bezczelnie kłania się widowni skutecznie mamiąc ją swoimi sztuczkami (miejmy nadzieję, że ujrzymy wersję uncut). Zombie bawi się pokazując "fucka" Uciekinierowi (The Running Man, 1986, reż. Paul Michael Glaser) oraz survival horrorom z epoki obyczajowej swobody. Masa fajnych scen i sporo "przegięć", które zebrane razem dają świetny efekt. Duży plus za końcówkę oraz za Sheri Moon Zombie, którą ogląda się wyśmienicie. Pięknie chora zabawa. 


 Dodatkowo 5 najlepszych filmów sprzed roku 2000




Yojutoshi – reż. Yoshiaki Kawajiri



Deadlock – reż. Roland Klick



Buster Bokserem (Battling Butler) – reż. Buster Keaton



Melodia śmierci (White of the Eye) – reż. Donald Cammell



Poszukiwacze (The Searchers) – reż. John Ford






Ponadto, 25 filmów, które było zdecydowanie warto:



- Bardzo poszukiwany człowiek (A Most Wanted Man) – reż. Anton Corbijn
- Witaj w klubie (Dallas Buyers Club) – reż. Jean-Marc Vallee
- Home Sick – reż. Adam Wingard
- Naprawdę straszna śmierć (A Horrible Way to Die) – reż. Adam Wingard
- Czarownica: Bajka ludowa z Nowej Anglii (The Witch) – reż. Robert Eggers
- Zniknięcie Eleanor Rigby: Oni (The Disappearance of Eleanor Rigby: Them) – reż. Ned Benson
- Inny (Altered) – reż. Eduardo Sanchez
- New World (Shin-sae-gye) – reż. Hoon-jeong Park
- Cloverfield Lane 10 (10 Cloverfield Lane) – reż. Dan Trachtenberg
- Żywot Matsuko (Kiraware Matsuko no Issho) – reż. Tetsuya Nakashima
- Kill Command – reż. Steven Gomez
- X-Men: Apocalypse – reż. Bryan Singer
- Stąd do wieczności (From Here to Eternity) – reż. Fred Zinnemann
- Mroźne piekło (Nam-geuk-il-gi) – reż. Pil-Sung Yim
- Haker (Blackhat) – reż. Michael Mann
- Trzy małpy (Uc maymun) – reż. Nuri Bilge Ceylan
- In the Deep – reż. Johannes Roberts
- Green Room – reż. Jeremy Saulnier
- Nie oddychaj (Don't Breathe) – reż. Fede Alvarez
- Paprika (Papurika) – reż. Satoshi Kon
- Służąca (Ah-ga-ssi) – reż. Chan-wook Park
- Człowiek z blizną (Scarface) – reż. Howard Hawks
- The Butcher – reż. Kim Jin-won
- In a Valley of Violence – reż. Ti West
- Schneider kontra Bax (Schneider vs. Bax) – reż. Alex van Warmerdam




Najlepszy serial


Banshee (wszystkie 4 sezony)


Pierwszy i drugi sezon bardzo dobry, jednak to co twórcy wyczyniają w trzecim sezonie, przechodzi wszelkie wyobrażenie. Tak wiele, tak dobrze i w tak krótkim czasie chyba jeszcze nigdy nie dostałem. Wieloskładnikowy "sos" układa się w spójną całość windując poprzeczkę dla kolejnych podobnych seriali. Żałuje, że producenci nie pozwolili "żyć" produkcji jeszcze przez dwa sezony (jak to było pierwotnie zamierzone). To co otrzymałem z powodzeniem jednak wystarcza by wspiąć się na czołowe miejsce mojego serialowego rankingu. Serialowa petarda!


Najlepszy miniserial


Mały Quinquin



Chyba nikogo nie dziwi fakt, że znalazłem tutaj miejsce dla Dumonta? Gdybym nie widział go w odcinkach na Canal +, spokojne byłby w mojej dziesiątce jako jedna z najlepszych fabuł tego roku. Więcej tutaj.


Najprzyjemniejszy (relaksujący) serial


Suits (sezony 1-3)

Świetni bohaterowie (szczególnie: Harvey, Louis no i oczywiście Donna), fakt iż praktycznie cała akcja filmu o prawnikach dzieje się poza salami sądowymi, oraz brak sztucznych wyrzutów sumienia, gdy bronią drani w zamian za grubą kasę. Do tego lekkość opowieści, humor oraz całkiem sprawnie poprowadzona fabuła sprawiają, że naprawdę nie sposób się dobrze przy nim nie bawić.


Największy serialowy zawód

Black Sails (sezon 2)


Po obejrzeniu pierwszego sezonu naskrobałem wcale pochlebną recenzję o tym serialu. Powstrzymałem się (na szczęście) przed zamieszczeniem jej na blogu, bo sądziłem, że kolejne sezony dodadzą mi argumentów na poparcie mojej pozytywnej oceny… I rzeczywiście dodały argumentów, ale w przeciwną stronę. Black Sails to niechlubny przykład jak zepsuć całkiem dobrze zapowiadający się serial. Twórcy "rozmienili" się na drobne, które nijak nie pasują do całości (przynajmniej do tej z pierwszego sezonu). Postaram się rozwinąć moją myśl i coś więcej na ten temat napisać w najbliższym czasie.



Rozczarowanie roku

Most szpiegów (Bridge of Spies) - reż. Steven Spielberg
 


 Nic na to nie poradzę, że ostatnie dokonania Spielberga kompletnie do mnie nie trafiają. Jego nowy, nominowany do Oskara film z ulubionym przez reżysera Tomem Hanksem jest wyjątkowo słaby. Takich cukierkowych bzdur nie widziałem już od dawna. Spielberg od zawsze poruszał się w rejonach mainstreamu ocierającego się o sztampę, jednak tutaj już się o nią nie ociera, tylko jest nią przepełniony na wskroś. Schematyzm i amerykańska flaga powiewająca nad poczynaniami bohatera, patos, ckliwość i masa naiwności czynią seans zupełnie niestrawnym. Reżyser Szczęk (Jaws, 1975) stworzył wyjątkową wydmuszkę, która pokolorowana jest zgrabną formą za którą jednak nic nie stoi. Żenująco banalny film.


Ponadto, 25 największych rozczarowań:


- Lost River – reż. Ryan Gosling
- Niezwyciężony Superman (All-Star Superman) – reż. Sam Liu
- Brooklyn – reż. John Crowley
- Jego regeneracja (His Regeneration) – reż. Gilbert M. 'Broncho Billy' Anderson
- Hellboy - Miecz Burz (Hellboy Animated: Sword of Storms) – reż.     Phil Weinstein
- Obsesja zemsty (Tiempo sin aire) – reż. Andrés Luque, Samuel Martín Mateos
- John Rambo (Rambo) – reż. Sylvester Stallone
- Kung Fu Panda 3 – reż. Jennifer Yuh, Alessandro Carloni
- Skarbiec (The Trust) – reż. Benjamin Brewer, Alex Brewer
- Rekinado (Sharknado) – reż. Anthony C. Ferrante
- Kompleks (Kuroyuri Danchi) – reż. Hideo Nakata
- Łowca i Królowa Lodu (The Huntsman: Winter's War) – reż. Cedric Nicolas-Troyan
- Moja krew – reż. Marcin Wrona
- Batman v Superman: Świt sprawiedliwości (Batman v Superman: Dawn of Justice) – reż. Zack Snyder
- Marauders – reż. Steven C. Miller
- Książę Persji: Piaski czasu (Prince of Persia: The Sands of Time) – reż. Mike Newell
- Elita zabójców (The Killer Elite) - reż. Sam Peckinpah
- Fantomas – reż. Andre Hunebelle
- Murder Party – reż. Jeremy Saulnier
- Dziki cel (Wild Target) – reż. Jonathan Lynn
- Mechanik: Konfrontacja (Mechanic: Resurrection) – reż. Dennis Gansel
- Hotel zła III (Fritt vilt III) – reż. Mikkel Brænne Sandemose
- Trolle (Trolls) – reż. Mike Mitchell
- Inferno – reż. Ron Howard

 - Kraina jutra (Tomorrowland) – reż. Brad Bird

Komentarze

Prześlij komentarz